poniedziałek, 4 lipca 2016

"Crazy love" - rozdział 3

 LUCAS

Właśnie skończyłem podpisywać kolejny kontrakt wart miliony. Po spotkaniu w moim burze został już tylko mój najlepszy przyjaciel i zarazem wspólnik, Alexander Lighton.
- Stary, co ty zrobisz z tą całą kasą?
- Nigdy nie wiesz na co mogą się przydać pieniądze. Pamiętaj, że w dzisiejszych czasach tylko pieniądz ma jakąś wartość. Poza tym trzydzieści procent tej forsy, jest twoje.
- Cholerna racja, jak dobrze, że wtedy niemal mnie potrąciłeś – Alex był moim jednym przyjacielem w tym parszywym świecie elit i uwielbiałem go niemal tak samo jak on mnie. Poza tym znał się na swojej robocie.
- Zwariowałeś – powiedziałem, ale mimo tego się roześmiałem. Jednak już po chwili nie było mi do śmiechu. Przez połowę spotkania myślałem tylko o delikatnych, czarnych włosach. Moja ręką wciąż drżała po tym jak dotknąłem karku Katy. Jeszcze nigdy nie reagowałem tak na żadną kobietę. Do cholery. Przecież ona nie jest kobietą, to moja córka. Byłem tak sfrustrowany, że miałem ochotę w coś uderzyć. Czułem się jak najgorszy łajdak na świecie. Nie obchodziło mnie to, że zdradzałem w myślach swoją żonę. Uczucie między nami już dawno wygasło. Kilka razy próbowałem to naprawić, Jane kiedyś była dla mnie wszystkim, jednak jej odpowiadał taki a nie inny stan rzeczy. Po kilku latach zrozumiałem, że byłem dla niej tylko dodatkiem. Jednak nie miałem nic przeciwko, tak było wygodnie. Poza tym chciałem prawdziwego domu dla swojej córki. Dla tej samej, o której myśląc miałem erekcję. Nie zawsze tak było. Nie dostrzegałem jej kobiecości, dopóki nie stała się pełnoletnia. Najwidoczniej nie byłem największym draniem we wszechświecie. Byłem tylko największym dupkiem na tej planecie. W dniu jej osiemnastych urodzin poczułem to pierwszy raz. Już od dawna wiedziałem, że moja adoptowana córka będzie piękna. Byłem dumny z tego powodu, aż do chwili kiedy zobaczyłem ją owiniętą jedynie w ręcznik. Jak bywało w naszym środowisku, osiemnaste urodziny obchodziło się z wielką pompą. Goście bawili się do później nocy, a Katy dzielnie wytrwała do samego końca. Po pożegnaniu gości, wynajęta służba sprzątała salon, a my udaliśmy się na piętro. Moja żona zasnęła niemal od razu, jednak ja byłem bardzo ożywiony. Kiedy usłyszałem, że na dole wszystko się już uspokoiło poszedłem do kuchni, aby napić się wody i wtedy ją zobaczyłem. Stała w pół mroku, owinięta jedynie w puchaty ręcznik, który ledwo sięgał jej do połowy ud. Jej mokre włosy skręcały się w burzę loków. W pierwszej chwili pomyślałem, że chciałbym zanurzyć w nich rękę. W następnej oczyma wyobraźni widziałem jak podchodzę do niej od tyłu i zsuwam z jej pysznie zaokrąglonego ciała ręcznik. Niemal czułem dotyk jej skóry. Moje ręce wręcz świerzbiły, tak bardzo chciałem jej dotknąć. Minutę później byłem z powrotem w swojej sypialni. Zmieszany udałem się pod prysznic. Próbowałem sobie wmówić, że przemawia przez mnie alkohol. Była moją córką. Kochałem ją, ale nie tego rodzaju miłością. Nigdy wcześniej nie spojrzałem na nią jak na kobietę. Aż do tamtej chwili. Obraz jej ciała prześladował mnie, do tego stopnia, że niemal boleśnie skręcałem się z pożądania. Moja erekcja była tak silna, że musiałem sobie ulżyć. Nie miałem wyboru. Kiedy to robiłem, starałem się nie myśleć o Katy, ale poległem. Miałem wrażenie, że mój wytrysk będzie trwał co najmniej godzinę. Po wszystkim, kiedy wyszedłem spod prysznica, nie mogłem spojrzeć w lustro. Czym prędzej zwymiotowałem wszystkim, co miałem tego dnia w żołądku. Jednak obrzydzenie do samego siebie, zostało ze mną aż do dzisiejszego dnia.
- Luc? Chłopie znów odpłynąłeś – powiedział mój przyjaciel, kiedy już zyskał pewność, że ma moją niepodzielną uwagę.
- Nic nie mogę na to poradzić, Alex. Naprawdę, staram się jak mogę... ale ciągle o niej myślę – odpowiedziałem zrezygnowany. Wiedziałem, że mogę polegać na swoim przyjacielu. Oprócz Katy, Alex był jedyną osobą, którą obdarzyłem pełnym zaufaniem.
- Lucas...
- Wiem, wiem, że to jest złe. Do cholery, ona jest moją córką – w złości, walnąłem w stół tak mocno, że wszystkie szklanki z alkoholem zadrżały.
- Znasz moją opinię. Do dlatego, że nie układa ci się z Jane. Powinieneś w końcu puknąć jakąś panienkę.
- Myślisz, że o tym nie pomyślałem? Próbowałem z Jane, od czasu do czasu jest chętna do zabawy. Nie pomogło. Próbowałem z modelkami, tancerkami. Nie pomogło. Nic nie pomaga, mogę myśleć tylko o niej.
- Jest bardzo piękna i młoda, każdy chciałby jej posmakować..
- Zamknij pieprzoną gębę, Alex – musiałem użyć całej siły woli, żeby nie przyłożyć przyjacielowi. Jego słowa mocno mnie poruszyły.
- Spokojnie, chłopie. Stwierdzam jedynie fakt, twoje zachowanie jest normalne.
- Normalne?! Ona jest moją córką. Jest rodziną! - wykrzyknąłem.
- Ona nie jest twoją prawdziwą córką. To nie jest krew z twojej krwi – padły ciche słowa.
- To nie ma znaczenia, wychowują ją od dziesięciu lat. Ona nosi moje nazwisko. Do diabła, tuliłem ją do snu, kiedy miała koszmary.
- Wiem. To przesrana sprawa, Luc. Co zamierzasz robić?
- Nie mam pojęcia, ale nigdy jej nie dotknę. To nie podlega dyskusji.
- Oszalejesz. Niedługo znienawidzisz siebie, albo ją.
- Nie mógłbym jej nienawidzić. Ona jest niewinna, doskonała. To ja jestem problemem.
- Może powinieneś na trochę wyjechać? Mam już gotową rezerwację, weź mój bilet i poleć do Austin zamiast mnie.
- Może masz rację. Chyba tak zrobię, ale najpierw muszę się upewnić, że nie będę potrzebny w domu.
- Ma się rozumieć.
                                                *

                                  Kilka godzin później

                                           KATY

- Nina, nie jestem przekonana. To kiepski pomysł.
- To zajebisty pomysł.
- Wyglądam jak ladacznica – Nina przewróciła oczami.
- Kochana, mamy dwudziesty pierwszy wiek, nasi rodzice to jedni z najbogatszych ludzi na Manhattanie, a ty jesteś cholernie ładna. Możesz wyglądać tak jak chcesz.
- Dalej nie jestem przekonana – po chwili usłyszałam ciężkie westchnięcie.
- Chcesz znaleźć faceta, prawda?
- Prawda.
- Więc skończ jęczeć.
- Niech ci będzie – powiedziałam, żeby zadowolić swoją przyjaciółkę. Prawda była jednak taka, że nie czułam się dobrze w tym stroju. Miałam wrażenie, że czarna koronkowa sukienka, która ledwo zakrywała mój tyłek, a za to dokładnie opinała piersi, robiła ze mnie kogoś zupełnie obcego. Ponadto makijaż, niemal tak ciemny jak moje włosy, oraz szpilki wiązane tasiemką z materiału, dopełniały ten nieznany dla mnie obraz. Lucas by tego nie pochwalił. Wzdrygnęłam się. To nie jest Lucas, to tata... jak mogłam przegapić chwilkę, w której zaczęłam o nim myśleć zupełnie inaczej?
- Wszystko okej?
- Oczywiście, chodźmy się zabawić – odpowiedziałam z jeszcze większą determinacją.
- I to rozumiem – przybiłyśmy sobie piątkę. Po kilkunastu minutowej podróży dotarłyśmy do prywatnego klubu. Cris i Jake Scottowie, przystojni bliźniacy, którzy mieli wredny charakter, ale dla swoich przyjaciół byli w stanie oddać bardzo wiele, wiedzieli jak zorganizować porządną imprezę. Dotarłyśmy po czasie, przez co każdy zauważył nasze przybycie. Nie spodobały mi się pożądliwie spojrzenia, które wędrowały w moją stronę, ale za wszelką cenę musiałam pozbyć wstydliwych uczuć do pewnego mężczyzny.
- Pamiętaj, że muszę być u ciebie o dziewiętnastej.
- Dlaczego tak szybko? – wyjęczała.
- Nina, przecież wiesz, że mam rodzinną kolację. Muszę jeszcze zdążyć się przebrać.
- Rozumiem. Dam ci znać, a teraz leć. Zabaw się.
- Jasne – westchnęłam znużona. Zadecydowałam, że wypiję jednego drinka, aby chociaż trochę się rozluźnić. Przy barze natknęła się na Caleba, starszego o dwa lata, kuzyna bliźniaków.
- Wow, mała wyglądasz wystrzałowo.
- Dzięki – odpowiedziałam i starała się uśmiechnąć.
- Chcesz zrobić na kimś wrażenie?
- Może.
- Proszę powiedz mi, że jestem tym cholernym farciarzem – zaśmiałam się. Facet był zabawny, więc miałam nadzieje, że moje flirtowanie nie wyjdzie beznadziejnie.
- Nie wiem, czy zasłużyłeś. Byłeś grzeczny?
- Nie – odpowiedział przekornie.
- To dobrze – tym razem to on się zaśmiał.
- Pójdziemy na taras? Będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Czemu nie? – idąc za Calebem, czułam się mocno zestresowana, jednak obiecałam sobie, że się postaram. Nie było źle, Caleb był przystojnym facetem, dokładnie w moim typie. Przynajmniej do chwili, gdy moim typem stał się mój własny ojciec. Mimo wszystko dobrze mi się rozmawiało. Drink skutecznie mnie rozluźnił. Nie miałam przy sobie telefonu, więc nie wiedziałam ile minęło czasu, jednak w tej chwili byłam bardziej skupiona na ustach Caleba, które były niebezpiecznie blisko moich. W momencie, kiedy już miał mnie dotknąć na taras wpadła Nina.
- Nie chce wam przeszkadzać gołąbeczki, ale jest dziesięć po siódmej.
- Co takiego?! Mój tata mnie zabije, jeśli się spóźnię. Wybacz, ale muszę już iść – sekundę później biegłam w stronę wyjścia. Prywatny szofer Niny pędził najszybciej jak mógł, jednak nie było mowy, bym zdążyła się przebrać. Sama nie wiedziałam, co bardziej zdenerwuje mojego ojca. Zdecydowałam, że stawię mu czoła w tym nieprzyzwoitym stroju. Miałam nadzieje, że nie będzie na mnie wściekły. W końcu to moje urodziny. Ośmielona drinkiem podjechałam pod dom.

  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam w to miłe poniedziałkowe popołudnie! Jak widzicie rozdział trzeci jest gotowy. :)
Postanowiłam, że posty będę dodawać systematycznie, czyli w każdy: PONIEDZIAŁEK, ŚRODĘ, PIĄTEK. Mam nadzieje, że się mną nie zmęczycie. To powiadanie skończę na pewno. Wtedy zobaczymy, co będzie dalej. Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenia w środę. XOXO 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz