KATY
Nie
wzięłam ze sobą niczego prócz małej torebki, w której trzymałam
rzeczy pierwszej potrzeby. Po burzliwiej rozmowie przez telefon z
Niną, kierowałam się właśnie do jej domu. Nie miałam daleko,
jednak przez przytłaczające mnie uczucie rozpaczy, miałam
wrażenie, że podróż dłuży się w nieskończoność. Odejście z
domu, odejście od mężczyzny mojego życia kosztowało mnie całą
silę woli. Z każdym krokiem, który oddalał mnie od Lucasa,
umierałam w środku. Jednak nie miałam wyboru, nie mogłam zostać.
Wbrew temu, co sądził Lucas, wiedziałam, że małżeństwo
Astorów, jest małżeństwem tylko z nazwy. Mimo wszystko nie
sądziłam, że Lucas mógłby pójść do innej kobiety. Myślałam,
że jest wierny, że będzie wierny m n i e. Chociaż moje osądy nie
miały większego sensu. Lucas nie był mój. Traktował mnie jak
córkę, przynajmniej dopóki nie wykrzyczałam mu w twarz, że go
nienawidzę. Chciałam być na niego wściekła, chciałam go
nienawidzić i nie płakać, jednak nie mogłam. Prawda była taka,
że miałam złamane serce. Zdrada Lucasa skrzywdziła mnie tak
bardzo, że czułam jakby miażdżono każdą, pojedynczą kość w
moim ciele. Nie miałam siły, aby wziąć się w garść.
Wiedziałam, że przyjaciółka będzie na mnie zła, za to, że ta
wyrwałam ją ze snu. Jednak wiedziałam również, że wybaczy mi w
chwili,w której mnie ujrzy. Nie myliłam się.
-
O Boże, kochanie co ci się stało? – usłyszałam nim zdążyłam
wejść. Wiedziałam, że muszę wyglądać okropnie. Rozmazany
makijaż, spuchnięte oczy i czerwona twarz zapewne wyglądały
strasznie, lecz to nic w porównaniu z tym jak się czułam.
Wiedziałam, że Nina czeka na wyjaśnienie, jednak kiedy znalazłyśmy
się w jej pokoju, nie zdołała nic powiedzieć.
-
Proszę cię... – szepnęłam. – Nie każ mi tego mówić
dzisiaj.
-
Dlaczego?
-
Ponieważ wzięcie nawet najmniejszego oddechu wymaga całej mojej
siły, ponieważ dzisiaj ból jest zbyt wielki.
-
W porządku, mała. Nie musisz nic mówić. – Wzięła mnie w swoje
ramiona i pozwoliła, aby płakała, dopóki nie skończyły się
łzy. Nie wiedziałam jakim cudem udało mi się zasnąć, jednak
kiedy obudziłam się po kilku godzinach snu, czułam się bardziej
zmęczona niż wcześniej. Oczy ciągle były napuchnięte, a ból
głowy niemal rozsadzał mi czaszkę. Zdziwiłam się bardzo, kiedy
nie zastałam przyjaciółki w łóżku. Jako, że było wcześnie
rano, spodziewałam się, że będzie jeszcze spać. Ta jednak
wkroczyła do pokoju z dwoma kubkami gorącej czekolady. Musiała być
na nogach już od jakiegoś czasu. Nina patrzyła na mnie łagodnie,
jakbym była zranionym zwierzakiem, które zrobi sobie jeszcze
większą krzywdę, jeśli się go spłoszy.
-
Cześć, zrobiłam czekoladę. Nie mogłam spać przez całą noc,
wciąż myślałam o tym, co mogło się stać i chyba wreszcie to
załapałam. Ja wiem, Katy.
-
Co wiesz? – zapytałam ciągle odrętwiała.
-
Wiem, że chodzi o twojego.. O Lucasa.
-
Co takiego? Ja... Nina, to nie tak – zaczęłam się jąkać.
-
Nie rób tego Katy, nie okłamuj mnie. Wiem, że to on jest tym
mężczyzną. Myślisz, że nie widziałam jak na niego patrzysz?
Myślisz, że nie zorientowałam się, że jesteś w nim zakochana?
-
O Boże. – Mimo iż wyczerpałam wszystkie łzy zeszłej nocy, znów
zaczęłam szlochać.
-
Ciii... Mała, przestań płakać. To nic, wszystko jest w porządku.
-
Nic nie jest w porządku! – wrzasnęłam rozhisteryzowana. – On
jest moim ojcem.
-
Nie prawdziwym. Adoptował cię, Katy. Nie łączą was żadne więzy
krwi.
-
Wychowywał mnie od małego, jest moim prawnym opiekunem, traktował
mnie jak własne dziecko – dla mnie to jest definicja ojcostwa.
-
A jednak go kochasz. Jak mężczyznę, jakby był zakorzeniony w
samym środku twojego serca.
-
Skąd wiesz? – zapytałam cicho pochlipując.
-
Widziałam to wcześniej, kiedy starałaś się z tym walczyć. Widzę
to teraz, kiedy pęka ci serce. Powiedz mi, co się dzieje. Powiedz
mi, Katy.
-
Boję się.
-
Czego?
-
Boję się, że już nie będziesz chciała się ze mną przyjaźnić,
kiedy zobaczysz jak bardzo jestem pokręcona. Boję się, że
zapałasz do mnie wstrętem – wydusiłam po długiej chwili.
-
To niemożliwe, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i zawsze
będę przy tobie, a teraz mów – i powiedziałam. Zaczęłam od
samego początku, kiedy pierwszy raz poczułam, że Lucas nie jest mi
obojętny, a skończyła na zrelacjonowaniu jej ostatniej nocy.
-
Jak ironicznie – podsumowałam ze zbolałym śmiechem. – Z okazji
urodzin dostałam złamane serce. Cóż teraz już wiesz, jak bardzo
jest ze mną nie tak.
-
Nic nie jest z tobą nie tak, Katy. Nie wybieramy tego w kim się
zakochamy. To miłość wybiera nas.
-
W takim razie jej ocena sytuacji jest do dupy. Dlaczego akurat on?
-
Może dlatego, że należycie do siebie. Po prostu odnaleźliście
się w dziwnej chwili. Gdybyście spotkali się teraz, nic nie
stałoby na przeszkodzie...
-
On mnie nie kocha, nie tak – wyszeptałam, pocierając swój
urodzinowy prezent.
-
Tego nie wiem, Katy. Nie wiem, co mogłabym ci powiedzieć.
-
Nie musisz nic mówić. Wiem, że cała ta sytuacja jest
beznadziejna.
-
Co teraz zrobisz?
-
Znajdę pracę, wyniosę się z domu i jakoś unieważnię papiery
adopcyjne. Może poszukam swoim biologicznych rodziców...
-
Nigdy cię nie interesowali – zauważyła, ale ja tylko wzruszyłam
ramionami.
-
Nie mam konkretnego planu, najpierw muszę porozmawiać z babcią.
Muszę jej wszystko jakoś wyjaśnić. Niestety poleciała do Paryża
i pewnie nie odbierze telefonu, dlatego trochę z tym poczekam.
-
A co z Luc... – Nina nie zdążyła dokończyć, ponieważ
usłyszała głośny dzwonek telefonu. Katy wstała i z wahaniem
sięgnęła po telefon, odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że to
numer domowy babci.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam, kochani! Na miły koniec dnia, a początek weekendu mam dla was nowy rozdział! Co prawda troszkę krótki (musicie mi wybaczyć, bo tygodniu rodzinnego wyjazdu, mój mężczyzna wreszcie do mnie wraca, więc muszę mu poświęcić trochę czasu :P). Mogę wam zdradzić, że jeśli sądziliście, że akcja sięgnęła zenitu... to jesteście w dużym błędzie! To dopiero początek. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia po weekendzie! XOXO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz