KATY
- Czy to był dziadek taty? –
zapytałam.
- Tak, to był Ben. I uwierz mi
wpatrywałam się w jego oczy z taką samą intensywnością, z jaką on patrzył w
moje. Przez długą chwilę oboje patrzyliśmy się na siebie bez słowa. A potem usłyszałam:
„Wiem, że to zabrzmi niedorzecznie, ale czuję się jakby potrąciła mnie
lokomotywa. W mojej rodzinie mówi się, że takie wrażenie na mężczyźnie może
zrobić tylko kobieta jego życia.”
- Och... – szepnęłam. – To piękne.
- Dziadek wiedział jak postępować z
kobietami – skomentował tata.
- Pomyślałam o tym samy, oczywiście
zaraz po tym pomyślałam także, że to upiornie dziwne. – Wszyscy troje
wybuchliśmy śmiechem. – Jednak od tamtej chwili byłam jego tak jak on był mój.
Wiedzieliśmy, że chcemy być razem i, że nic ani nikt nie zdoła nas powstrzymać.
Okazało się jednak, że Ben pochodzi z równie dobrze sytuowanej rodziny jak
moja, więc nasi rodzice nie robiły wielkiego problemu. Dla nas nie miało to
znaczenia, wyszłabym za niego nawet jeśli nie miałby grosza przy duszy, a on
wolałby spędzić ubogie życie, byleby było to życie spędzone ze mną. Byliśmy w
sobie zakochani, Katy. I to szaleńcza, miłość pochłonęła nas oboje. Pobraliśmy
się dosyć szybko, a jedyne, co chcieliśmy od rodziców, to właśnie ten obraz. Chcieliśmy
by był z nami, ponieważ to on nas połączył. Spędziłam z moim mężem
najcudowniejsze lata w moim życiu. Dziesięć lat po ślubie, urodziłam matkę
Lucasa i staliśmy się jeszcze szczęśliwsi, chociaż nie wiem jak to możliwe.
Rachel była naszym oczkiem w głowie, a kiedy dowiedzieliśmy się, że jest w
ciąży, byliśmy zachwyceni. Resztę historii już znasz, kochanie. Ben zginął w
wypadku samochodowym. A ja zabrałam ze sobą nasz obraz i przeprowadziłam się
tutaj, żeby być bliżej mojego wnuka, którego Ben pokochał całym sercem.
- Babciu...– mocniej ścisnęłam rękę
staruszki, widząc, że po jej policzku płyną słone łzy.
- Nie musisz mi współczuć, dziecinko.
Spędziłam z moim mężem wiele pięknych lat. Byliśmy szaleni, namiętni i
zatraceni w sobie. Dlatego nie żałuję, nawet jeśli teraz cierpię. Ben skradł
moje serce i to najlepsza rzecz jaka przytrafiła mi się w życiu. Taka miłość
zdarza się tylko raz, nie wybieramy tego, Katy. Musisz o tym pamiętać i dać jej
szansę, kiedy zapuka do twoich drzwi – powiedziała a w jej oczach majaczył
dziwny błysk.
- Dobrze, babciu – odpowiedziałam i
przytuliłam się do do niej mocno. Miałam dziwne wrażenie, że babcia wie, co
dzieje się teraz w mojej głowie i sercu. – Kocham cię. Przestań płakać.
- Moja dziecinka – lekko pocałowała
mnie w czoło. – Masz rację, koniec tych smutków. Zabierajmy się za jedzenie i
gry.
- Zacznijcie beze mnie. Muszę
zadzwonić do Jane – powiedział tata i ruszył w kierunku łazienki.
- Lucas jest dzisiaj dziwnie cichy,
stało się coś?
- Raczej nie – powiedziałam po chwili
wahania, nie chciałam wspominać o naszej kłótni. – Może jest zmęczony.
- Może – odpowiedziała, po czym
zaczęła rozkładać grę. Po krótkiej chwili obie usłyszałyśmy przekleństwa taty.
- Coś się stało? – zapytała Katy,
kiedy wrócił do pokoju.
- Mama nie da rady przyjść,
przedłużyło się jej spotkanie – wydukał wciąż wściekły.
- Och, w porządku. Przeczuwałam, że
tak będzie.
- Dziecinko... – zaczęła babcia.
- Wszystko dobrze. Naprawdę, cieszę
się, że możemy być razem – powiedziałam, aby ich uspokoić. W rzeczywistości
było mi przykro, jednak już dawno pogodziłam się z tym, że matka nigdy mnie nie
pokocha. – Zacznijmy grę! Od ostatniego czasu przeczytałam masę książek, a to
oznacza, że poznałam wiele trudnych słów, a to oznacza, że nie macie ze mną
szans!
- Jak zwykle rządna krwi – powiedział
tata ze śmiechem. – Jednak nie zamierzam łatwo sprzedać skóry, zaczynajmy.
- Dawaj, tatuśku. – Na moje usta
wpełzł diabelski uśmiech.
*
Bawiliśmy się świetnie, nawet nie
zauważyłam jak szybko minął mi czas. Jednak byłam zrelaksowana i zadowolona,
wszystkie czarne myśli zniknęły z mojej głowy, przynajmniej na kilka chwil.
Skończyliśmy wcześniej niż zazwyczaj, ponieważ babcia Mery nazajutrz miała
jechać do Paryża, by odwiedzić swoją serdeczną przyjaciółkę. Jako, że świętowaliśmy
moje dziewiętnaste urodziny z szampanem, byłam lekko pijana, dlatego
postanowiliśmy, że tym razem przejdziemy się do domu. Miałam nadzieję, że
spacer mi pomoże.
- Lu... Tato – miałam nadzieje, że nie
zauważył tej wpadki.
- Tak? – zapytał roztargniony, a ja
odetchnęła z ulgą.
- Pamiętasz nasz ulubiony film?
- Masz na myśli twój ulubiony film,
który każesz mi oglądać przynajmniej cztery razy w roku?
- Tak, właśnie ten – zaśmiałam się.
- Wirujący seks, jak mógłbym zapomnieć
– wzdycha.
- Chciałabym tak tańczyć.
- Przecież Baby na początku ruszała
się jak deska.
- Dlatego chciałabym tańczyć jak
Johnny – tym razem oboje śmieliśmy się, aż do utraty tchu.
- Muszę przyznać, że jesteś do niego
bardzo podobna.
- Czy ty właśnie porównałeś mnie do mężczyzny?
- A owszem.
- Odwołaj to – przysunęłam się do
niego i powiedziałam ostro, jednak wciąż się uśmiechałam.
- Nie mam zamiaru – odpowiedział i
zmniejszył już i tak ograniczoną przestrzeń między nami.
- Wybaczę ci, tylko dlatego, że jesteś
pijany.
- Ależ jesteś łaskawa – prychnął i
zmierzwił mi włosy.
- Przestań niszczyć moją fryzurę!
- Twoje włosy wyglądają doskonale w
każdej odsłonie. – Nawinął sobie pasmo moich włosów na palec. Wstrząsnął mną
przyjemny dreszcz. Mimowolnie wstrzymałam oddech.
- Nie są doskonałe – szepnęłam.
- Wszystko w tobie jest idealne –
odpowiedział jeszcze ciszej i spojrzał na mnie. Tym razem poczułam skurcz w
dole brzucha. Spojrzenie Lucasa było pełne pasji, pełne... czegoś. Sama nie
byłam pewna czego. Moje oczy skierowały się najego usta, dzieliło nas tylko
kilka centymetrów.
- Spróbujmy – powiedział ochrypniętym
głosem.
- Czego?
- Zatańczyć tak jak oni.
- Co takiego? – mimo napiętej
sytuacji, zaśmiałam się.
- Zatańczmy finałowy taniec.
- Jesteś jeszcze bardziej pijany niż
sądziłam. – Pokręciłam głową w niedowierzaniu. – Nie mamy muzyki i nie umiemy
tańczyć.
- Poradzimy sobie.
- A co z ludźmi?
- Ulice są puste, wszyscy są na
przyjęciach i imprezach – zauważył.
- Jesteś szalony.
- To prawda, pytanie czy będziesz
szaleć razem ze mną?
- Już oszalałam. – Westchnęłam i dałam
się zaciągnąć w stronę pustego parku.
- Dobrze, że założyłaś trampki –
powiedział, kiedy już dotarliśmy do wilgotnej trawy.
- Dlaczego?
- Dlatego – odpowiedział i zaczął mną
obracać na wszystkie strony. Oboje śmieliśmy się do rozpuku. Wykonywaliśmy
najróżniejsze figury, które miały niewiele wspólnego z tańcem.
- Powinniśmy już wracać – wyspałam po
kilku minutach.
- Masz rację, ale najpierw musimy
wykonać finałowy skok, to jedyne, co w tej chwili pamiętam – uśmiechnął się
szeroko.
- Nie ma mowy. Nie zrobimy tego!
- Zrobimy.
- Jestem ciężka, upuścisz mnie, albo
coś sobie połamiesz – próbowałam go przekonać.
- Katy... zaufaj mi.
- Ale... – nie miałam siły dłużej
protestować, jego oczy wypełnione były wesołymi iskrami. – Jeżeli coś mi się
stanie, to zmuszę cię do oglądania Pamiętnika przez cały tydzień!
- W takim razie będę się miał na
baczności, a teraz weź rozbieg.
- Zwariowałam – powiedziałam bardziej
do siebie, ale zrobiłam tak jak mi powiedział. Odeszłam kawałek dalej i
pozwoliłam by nogi mnie poniosły. Biegłam szybko, lekko się chwiejąc. Kiedy
była kawałek od niego, mocno odbiłam się nogami od ziemi. Lucas mimo całej
swojej siły, nie mógł dobrze mnie złapać. W głowie mu szumiało, a nogi lekko
drżały. Wiedziałam to. Dlatego, gdy opadłam na niego z całą siłą, zachwiał się
i upadł na ziemię, pociągając mnie na siebie. Postronny świadek, zapewne
śmiałby się do łez, jednak mi nie było do śmiechu. – Mówiłam, że tak będzie!
- Nie przypominam sobie – wybełkotał.
- Jesteś urżnięty w trupa. – Zaśmiałam
się, chociaż ciągle byłam zdenerwowana. – Pierwszy raz widzę cię takiego.
- Nie chciałabyś widzieć mnie, kiedy
byłem w twoim wieku. Teraz jestem już stary.
- Nie jesteś stary – prychnęłam. –
Wszystkie moje koleżanki chciałyby zaciągnąć cię do łóżka.
- Doprawdy? – zapytał i znów zaczął
się we mnie wpatrywać swoimi magnetycznymi oczami. Powietrze między nami
zgęstniało. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moja dolna część
ciała jest przyciśnięta do jego stalowych mięśni.
- Powinniśmy wstać... – powiedziałam
drżącym głosem.
- Powinniśmy – jego prawa ręka otarła
się o moje plecy, a lewą pogładził moją twarz. Wrażenie było niesamowite. Od
jednego dotyku na całym ciele miałam gęsią skórkę, a z moich ust wyrwało się
sapnięcie. Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu, aż nie poczuliśmy zimnego
deszczu na skórze.
- Teraz to już na pewno musimy wstać –
udało mi się powiedzieć. Zdecydowanym ruchem podniosłam się i odsunęłam na
kilka kroków. W mojej głowie panował zamęt. Nie wiedziałam, co miałam sądzić o
sposobie w jaki patrzył na mnie Lucas, ale tłumaczyłam to sobie ilością
alkoholu jaką w siebie wlaliśmy. Wracaliśmy w milczeniu, oboje nie mogliśmy
znaleźć odpowiednich słów. Deszcz lał nieprzerwanie, a przez śliską
powierzchnię co chwilę się ślizgałam. Prawie bym upadła, gdyby nie silna
ręka Lucasa. Mimo oświetlenia, noc była bardzo ciemna, ledwo widziałam twarz
mojego opiekuna. Zobaczyłam jedynie, że jego usta rozciągają się w ostrożnym
uśmiechu. Kiedy już pomógł mi odzyskać równowagę, szliśmy blisko siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak obiecałam, rozdział się pojawił. Być może w weekend pojawi się mały rozdział bonusowy (specjalnie dla Moniki), ale nie obiecuję! Mam nadzieje, że będzie wam się miło czytało. Miłego dnia! XOXO
Monika
OdpowiedzUsuńO jak miło,będę czekać :-)
A opowiadanie jest świetne:-)