-
Katy... – odwróciłem się powoli w jej stronę. Z jej miny
odczytałem, że chciałaby się mylić, że chciałaby nigdy nie
otworzyć drzwi tej cholernej windy. Nie mija nawet minuta, a jej
oczy wypełniają się słonymi łzami. Robi krok w tył, a potem z
bolesnym jękiem, ucieka z powrotem do naszego apartamentu. Szybkim
ruchem podciągnąłem spodnie i klnąc, pobiegłem za nią, zupełnie
zapominając o blondynce, której nawet nie zapytałem o imię. Przez
lekkie szumienie w głowie, dotarłem dopiero, kiedy usłyszałem
trzask zamykanych drzwi jej pokoju. – Dziecino, to nie tak jak
myślisz. Otwórz drzwi i porozmawiaj ze mną.
-
Wynoś się stąd. – To pojedyncze zdanie, ociekało rozbrajającym
bólem.
-
Otwórz te pieprzone drzwi i porozmawiaj ze ze mną – warknąłem,
coraz bardziej sfrustrowany jej bólem, jednak ona wciąż mnie
ignorowała. – W porządku, jeśli nie otworzysz wyważę je.
Wiesz, że jestem do tego zdolny. Twój wybór.
-
Chcę żebyś zniknął w tej chwili – odpowiada, kiedy lekko
uchyla drzwi. Jej oczy są pełne łez, jednak usta wykrzywiają się
w obrzydzeniu. Furia zalała moje ciało.
-
Wiesz, że ja i mama od dawna mamy problemy. Przykro mi to mówić,
ale nie rozwiedliśmy się tylko dlatego, że źle by to wpłynęło
na naszą pozycję.
-
Kompletnie nie o to chodzi – warknęła i znów spróbowała
zamknąć drzwi. Jednak tym razem byłem szybszy i włożyłem nogę
w małą szparę. Jedno mocne pchnięcie później byłem w jej
pokoju. Zauważyłem, że odsunęła się na drugi koniec
pomieszczenia, aż zabrakło jej miejsca na ucieczkę.
-
Mama i ja nie jesteśmy razem już od dawna. Zostawiliśmy to tak jak
jest, bo tak jest dla nas wygodnie. Twoja matka już od dawna mnie
zdradza,tak więc nie czuję się zobowiązany do bycia wiernym –
kiedy to powiedziałem raptownie zbladła.
-
To chore – wypluła z siebie jadowite słowa. – Oboje jesteście
chorzy.
-
Nie tym tonem, moja droga. Ciągle jesteśmy twoimi rodzicami, choć
sytuacja jest skomplikowana..
-
Gówno prawda – przerwała mi. Otarła oczy wierzchem dłoni i
mocno zacisnęła zęby.
-
Co masz na myśli?
-
Nie jesteście moimi rodzicami. A ja nie jestem waszą córką –
padły ciche, zdecydowane słowa, a ja zamarłem w niedowierzaniu.
-
Coś ty powiedziała? – wycedziłem.
-
Słyszałeś! Nie jesteś moim ojcem! – tym razem krzyczała. –
Jesteś dla mnie nikim i żałuję, że kiedykolwiek cię spotkałam.
Żałuję, że wszedłeś do mojego sierocińca i skradłeś ostatnie
kawałki mojego roztrzaskanego serca!
-
Zamknij się – przerwałem jej, coraz bardziej przerażony i
wkurwiony jednocześnie. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
-
Żałuję, że mnie zauważyłeś, że mnie wybrałeś. – Podeszła
do mnie i dźgnęła w pierś. – Niedobrze mi na samą myśl o tym,
że kiedykolwiek myślałam o sobie, jako o twojej córce.
-
Zamknij się, Katy. Chcesz tego czy nie jestem twoim...
-
Nie mów tego! – warknęła. – Od dzisiaj jesteś dla mnie nikim
Lucasie Astorze.
-
W tej chwili wypluj te słowa! – Mocno potrząsnąłem nią za
ramiona. Nigdy nie przypuszczałem, że mogłaby to powiedzieć.
Wszyscy tylko nie ona.
-
Jak tylko znajdę pracę wyprowadzę się stąd i podpiszemy papiery
o zerwaniu adopcji – zadecydowała.
-
Chyba zwariowałaś. Nic takiego się nie stanie, jesteś moja! –
Wyplułem te słowa z furią. Zauważyłem, że gwałtownie wciągnęła
powietrze. Moje słowa na nią podziałały, ale nim mogłem nawet
pomyśleć o tym, że sytuacja zmienia się na lepsze, uderzyła mnie
w twarz. Bardzo mocno. Przez chwilę panowała grobowa cisza, a potem
z jej oczu zaczęły płynąć nowe łzy.
-
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zatrzymam się u Niny,
powiedz Jane, co chcesz. Choć nie sądzę, żeby zbytnio się
przejęła. Chciała tylko pieniędzy, cóż... Gratulacje. Właśnie
pozbywacie się kłopotu. – Mimo łez, jej głos był spokojny i
zimny. – Do babci pójdę sama.
-
To jeszcze nie koniec – powiedziałem, drżąc ze wściekłości.
Jednak nie byłem w stanie nic zrobić kiedy kierowała się w stronę
drzwi. Czułem się tak, jakbym był przygnieciony przez ciężki
głaz. Gdyby dusza mogła krwawić u moich stóp zebrałoby się
jezioro. Popatrzyłem w jej oczy, kiedy obróciła się po raz
ostatni.
-
Kiedy byłam mniejsza, pewnego razu przyszedł do nas wujek Alexander
– zaczęła i tym razem zauważyłem, że jest tak samo załamana
jak ja. – Nie widzieliście, że tam byłam. Nie chciałam wam
przeszkadzać, ale usłyszałam jak coś mu oznajmiłeś. Trzymałam
te słowa blisko siebie, jak największy skarb. Powiedziałeś mu
wtedy: nigdy nie pozwolę, żeby stała jej się krzywda, Alex.
Kiedy patrzę w te piękne, ale smutne oczy, mam ochotę zabić
każdego, kto choć ośmieli się spróbować ją skrzywdzić. Zawsze
będę przy niej stał, jako jej tarcza i już nigdy nie pozwolę by
uroniła chociażby jedną łzę. Taką przysięgę złożyłem sam
sobie, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Może tego nie wiesz,
ale w tamtej chwili, oddałam ci moje serce. Kompletnie. Jednak
okazało się, że tym, który skrzywdził mnie najmocniej... jesteś
ty.
-
Katy... – tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Nic
z tego nie rozumiałem.
Domyślałem się, że może nie być zadowolona z tego, że
zdradziłem Jane, ale nie spodziewałem się tak ostrej reakcji. Tu
musiało chodzić o coś więcej, jednak nie pojmowałem, o co, lecz
nie miał czasu o tym myśleć. Drzwi zamykały się za znikającą w
ciemnościach Katy. Mogłem za nią pobiec, siłą zmusić ją do
tego by ze mną została i wszystko mi wyjaśniła, jednak nie mogłem
się ruszyć. Prześladowały mnie jej ostatnie słowa „Jednak
okazało się, że tym, który skrzywdził mnie najmocniej... jesteś
ty”. Nic nie mogłem poradzić na to, że czułem się jakby
ktoś wyrwał mi serce z piersi, ponieważ nigdy nie chciałem
skrzywdzić swojej dziewczynki. Wściekły na siebie chwyciłem
pierwszą rzecz jaka nawinęła mi się pod ręce. Było to nasze
zdjęcie, z pierwszych urodzin, jakie świętowali razem. Wściekły
rzuciłem fotografię na ziemie i patrzyłem jak szklana ramka
rozbija się na dziesiątki kawałków. To samo zrobiłem z
pozostałymi szklanymi zdjęciami. Kiedy skończyłem, cały pokój
Katy był zdemolowany, a ja krwawiłem z płytkich rozcięć. Dzika
wściekłość ciągle buzowała w moim ciele. Zmusiłem się do
tego, żeby wyjść z jej pokoju i nie patrząc na późną porę
postanowiłem, że pojadę do Alexa. Wiedziałem, że przyjaciel
nigdy nie odmówi mi pomocy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ponownie! Na miłe zakończenie wieczoru mam dla was rozdział siódmy. Co prawda jest w nim dużo emocji oraz smutku, ale mam nadzieję. że będzie się wam przyjemnie czytało. Do zobaczenia niebawem. XOXO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz