sobota, 30 lipca 2016

Garść informacji! :)

Witajcie moi mili Czytelnicy! :)

Jak widzie na blogu pojawił się mały zastój, ale niestety miałam bardzo dużo pracy i obowiązków, które nie pozwalały mi się nawet porządnie wyspać, a co dopiero coś napisać. Jednakże blog działa i będzie dział. Od sierpnia, czyli w poniedziałek znów ruszamy z regularnymi postami. Mam nadzieję,  że mi wybaczycie!
Mniej więcej w połowie sierpnia czeka nas mały dodatek, który jednak nie będzie miał nic wspólnego z opowiadaniem Crazy love. Biorę udział w konkursie, który będzie wymagał napisania opowiadania. Zostawię wam kila dni... i będę wdzięczna za każdą sugestię lub propozycje zmiany na lepsze. Nagrody są bardzo atrakcyjne, ale o samym konkursie opowiem wam za jakiś czas w osobnym poście. :)

Miłego weekendu, kochani. Do "napisania" w poniedziałek! XOXO

piątek, 15 lipca 2016

"Crazy love" - rozdział 8

                                                                           KATY

Nie wzięłam ze sobą niczego prócz małej torebki, w której trzymałam rzeczy pierwszej potrzeby. Po burzliwiej rozmowie przez telefon z Niną, kierowałam się właśnie do jej domu. Nie miałam daleko, jednak przez przytłaczające mnie uczucie rozpaczy, miałam wrażenie, że podróż dłuży się w nieskończoność. Odejście z domu, odejście od mężczyzny mojego życia kosztowało mnie całą silę woli. Z każdym krokiem, który oddalał mnie od Lucasa, umierałam w środku. Jednak nie miałam wyboru, nie mogłam zostać. Wbrew temu, co sądził Lucas, wiedziałam, że małżeństwo Astorów, jest małżeństwem tylko z nazwy. Mimo wszystko nie sądziłam, że Lucas mógłby pójść do innej kobiety. Myślałam, że jest wierny, że będzie wierny m n i e. Chociaż moje osądy nie miały większego sensu. Lucas nie był mój. Traktował mnie jak córkę, przynajmniej dopóki nie wykrzyczałam mu w twarz, że go nienawidzę. Chciałam być na niego wściekła, chciałam go nienawidzić i nie płakać, jednak nie mogłam. Prawda była taka, że miałam złamane serce. Zdrada Lucasa skrzywdziła mnie tak bardzo, że czułam jakby miażdżono każdą, pojedynczą kość w moim ciele. Nie miałam siły, aby wziąć się w garść. Wiedziałam, że przyjaciółka będzie na mnie zła, za to, że ta wyrwałam ją ze snu. Jednak wiedziałam również, że wybaczy mi w chwili,w której mnie ujrzy. Nie myliłam się.
- O Boże, kochanie co ci się stało? – usłyszałam nim zdążyłam wejść. Wiedziałam, że muszę wyglądać okropnie. Rozmazany makijaż, spuchnięte oczy i czerwona twarz zapewne wyglądały strasznie, lecz to nic w porównaniu z tym jak się czułam. Wiedziałam, że Nina czeka na wyjaśnienie, jednak kiedy znalazłyśmy się w jej pokoju, nie zdołała nic powiedzieć.
- Proszę cię... – szepnęłam. – Nie każ mi tego mówić dzisiaj.
- Dlaczego?
- Ponieważ wzięcie nawet najmniejszego oddechu wymaga całej mojej siły, ponieważ dzisiaj ból jest zbyt wielki.
- W porządku, mała. Nie musisz nic mówić. – Wzięła mnie w swoje ramiona i pozwoliła, aby płakała, dopóki nie skończyły się łzy. Nie wiedziałam jakim cudem udało mi się zasnąć, jednak kiedy obudziłam się po kilku godzinach snu, czułam się bardziej zmęczona niż wcześniej. Oczy ciągle były napuchnięte, a ból głowy niemal rozsadzał mi czaszkę. Zdziwiłam się bardzo, kiedy nie zastałam przyjaciółki w łóżku. Jako, że było wcześnie rano, spodziewałam się, że będzie jeszcze spać. Ta jednak wkroczyła do pokoju z dwoma kubkami gorącej czekolady. Musiała być na nogach już od jakiegoś czasu. Nina patrzyła na mnie łagodnie, jakbym była zranionym zwierzakiem, które zrobi sobie jeszcze większą krzywdę, jeśli się go spłoszy.
- Cześć, zrobiłam czekoladę. Nie mogłam spać przez całą noc, wciąż myślałam o tym, co mogło się stać i chyba wreszcie to załapałam. Ja wiem, Katy.
- Co wiesz? – zapytałam ciągle odrętwiała.
- Wiem, że chodzi o twojego.. O Lucasa.
- Co takiego? Ja... Nina, to nie tak – zaczęłam się jąkać.
- Nie rób tego Katy, nie okłamuj mnie. Wiem, że to on jest tym mężczyzną. Myślisz, że nie widziałam jak na niego patrzysz? Myślisz, że nie zorientowałam się, że jesteś w nim zakochana?
- O Boże. – Mimo iż wyczerpałam wszystkie łzy zeszłej nocy, znów zaczęłam szlochać.
- Ciii... Mała, przestań płakać. To nic, wszystko jest w porządku.
- Nic nie jest w porządku! – wrzasnęłam rozhisteryzowana. – On jest moim ojcem.
- Nie prawdziwym. Adoptował cię, Katy. Nie łączą was żadne więzy krwi.
- Wychowywał mnie od małego, jest moim prawnym opiekunem, traktował mnie jak własne dziecko – dla mnie to jest definicja ojcostwa.
- A jednak go kochasz. Jak mężczyznę, jakby był zakorzeniony w samym środku twojego serca.
- Skąd wiesz? – zapytałam cicho pochlipując.
- Widziałam to wcześniej, kiedy starałaś się z tym walczyć. Widzę to teraz, kiedy pęka ci serce. Powiedz mi, co się dzieje. Powiedz mi, Katy.
- Boję się.
- Czego?
- Boję się, że już nie będziesz chciała się ze mną przyjaźnić, kiedy zobaczysz jak bardzo jestem pokręcona. Boję się, że zapałasz do mnie wstrętem – wydusiłam po długiej chwili.
- To niemożliwe, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i zawsze będę przy tobie, a teraz mów – i powiedziałam. Zaczęłam od samego początku, kiedy pierwszy raz poczułam, że Lucas nie jest mi obojętny, a skończyła na zrelacjonowaniu jej ostatniej nocy.
- Jak ironicznie – podsumowałam ze zbolałym śmiechem. – Z okazji urodzin dostałam złamane serce. Cóż teraz już wiesz, jak bardzo jest ze mną nie tak.
- Nic nie jest z tobą nie tak, Katy. Nie wybieramy tego w kim się zakochamy. To miłość wybiera nas.
- W takim razie jej ocena sytuacji jest do dupy. Dlaczego akurat on?
- Może dlatego, że należycie do siebie. Po prostu odnaleźliście się w dziwnej chwili. Gdybyście spotkali się teraz, nic nie stałoby na przeszkodzie...
- On mnie nie kocha, nie tak – wyszeptałam, pocierając swój urodzinowy prezent.
- Tego nie wiem, Katy. Nie wiem, co mogłabym ci powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić. Wiem, że cała ta sytuacja jest beznadziejna.
- Co teraz zrobisz?
- Znajdę pracę, wyniosę się z domu i jakoś unieważnię papiery adopcyjne. Może poszukam swoim biologicznych rodziców...
- Nigdy cię nie interesowali – zauważyła, ale ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Nie mam konkretnego planu, najpierw muszę porozmawiać z babcią. Muszę jej wszystko jakoś wyjaśnić. Niestety poleciała do Paryża i pewnie nie odbierze telefonu, dlatego trochę z tym poczekam.
- A co z Luc... – Nina nie zdążyła dokończyć, ponieważ usłyszała głośny dzwonek telefonu. Katy wstała i z wahaniem sięgnęła po telefon, odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że to numer domowy babci.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam, kochani! Na miły koniec dnia, a początek weekendu mam dla was nowy rozdział! Co prawda troszkę krótki (musicie mi wybaczyć, bo tygodniu rodzinnego wyjazdu, mój mężczyzna wreszcie do mnie wraca, więc muszę mu poświęcić trochę czasu :P).  Mogę wam zdradzić, że jeśli sądziliście, że akcja sięgnęła zenitu... to jesteście w dużym błędzie! To dopiero początek. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia po weekendzie! XOXO

środa, 13 lipca 2016

"Crazy love" - rozdział 7

                                                                          LUCAS


- Katy... – odwróciłem się powoli w jej stronę. Z jej miny odczytałem, że chciałaby się mylić, że chciałaby nigdy nie otworzyć drzwi tej cholernej windy. Nie mija nawet minuta, a jej oczy wypełniają się słonymi łzami. Robi krok w tył, a potem z bolesnym jękiem, ucieka z powrotem do naszego apartamentu. Szybkim ruchem podciągnąłem spodnie i klnąc, pobiegłem za nią, zupełnie zapominając o blondynce, której nawet nie zapytałem o imię. Przez lekkie szumienie w głowie, dotarłem dopiero, kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi jej pokoju. – Dziecino, to nie tak jak myślisz. Otwórz drzwi i porozmawiaj ze mną.
- Wynoś się stąd. – To pojedyncze zdanie, ociekało rozbrajającym bólem.
- Otwórz te pieprzone drzwi i porozmawiaj ze ze mną – warknąłem, coraz bardziej sfrustrowany jej bólem, jednak ona wciąż mnie ignorowała. – W porządku, jeśli nie otworzysz wyważę je. Wiesz, że jestem do tego zdolny. Twój wybór.
- Chcę żebyś zniknął w tej chwili – odpowiada, kiedy lekko uchyla drzwi. Jej oczy są pełne łez, jednak usta wykrzywiają się w obrzydzeniu. Furia zalała moje ciało.
- Wiesz, że ja i mama od dawna mamy problemy. Przykro mi to mówić, ale nie rozwiedliśmy się tylko dlatego, że źle by to wpłynęło na naszą pozycję.
- Kompletnie nie o to chodzi – warknęła i znów spróbowała zamknąć drzwi. Jednak tym razem byłem szybszy i włożyłem nogę w małą szparę. Jedno mocne pchnięcie później byłem w jej pokoju. Zauważyłem, że odsunęła się na drugi koniec pomieszczenia, aż zabrakło jej miejsca na ucieczkę.
- Mama i ja nie jesteśmy razem już od dawna. Zostawiliśmy to tak jak jest, bo tak jest dla nas wygodnie. Twoja matka już od dawna mnie zdradza,tak więc nie czuję się zobowiązany do bycia wiernym – kiedy to powiedziałem raptownie zbladła.
- To chore – wypluła z siebie jadowite słowa. – Oboje jesteście chorzy.
- Nie tym tonem, moja droga. Ciągle jesteśmy twoimi rodzicami, choć sytuacja jest skomplikowana..
- Gówno prawda – przerwała mi. Otarła oczy wierzchem dłoni i mocno zacisnęła zęby.
- Co masz na myśli?
- Nie jesteście moimi rodzicami. A ja nie jestem waszą córką – padły ciche, zdecydowane słowa, a ja zamarłem w niedowierzaniu.
- Coś ty powiedziała? – wycedziłem.
- Słyszałeś! Nie jesteś moim ojcem! – tym razem krzyczała. – Jesteś dla mnie nikim i żałuję, że kiedykolwiek cię spotkałam. Żałuję, że wszedłeś do mojego sierocińca i skradłeś ostatnie kawałki mojego roztrzaskanego serca!
- Zamknij się – przerwałem jej, coraz bardziej przerażony i wkurwiony jednocześnie. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- Żałuję, że mnie zauważyłeś, że mnie wybrałeś. – Podeszła do mnie i dźgnęła w pierś. – Niedobrze mi na samą myśl o tym, że kiedykolwiek myślałam o sobie, jako o twojej córce.
- Zamknij się, Katy. Chcesz tego czy nie jestem twoim...
- Nie mów tego! – warknęła. – Od dzisiaj jesteś dla mnie nikim Lucasie Astorze.
- W tej chwili wypluj te słowa! – Mocno potrząsnąłem nią za ramiona. Nigdy nie przypuszczałem, że mogłaby to powiedzieć. Wszyscy tylko nie ona.
- Jak tylko znajdę pracę wyprowadzę się stąd i podpiszemy papiery o zerwaniu adopcji – zadecydowała.
- Chyba zwariowałaś. Nic takiego się nie stanie, jesteś moja! – Wyplułem te słowa z furią. Zauważyłem, że gwałtownie wciągnęła powietrze. Moje słowa na nią podziałały, ale nim mogłem nawet pomyśleć o tym, że sytuacja zmienia się na lepsze, uderzyła mnie w twarz. Bardzo mocno. Przez chwilę panowała grobowa cisza, a potem z jej oczu zaczęły płynąć nowe łzy.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zatrzymam się u Niny, powiedz Jane, co chcesz. Choć nie sądzę, żeby zbytnio się przejęła. Chciała tylko pieniędzy, cóż... Gratulacje. Właśnie pozbywacie się kłopotu. – Mimo łez, jej głos był spokojny i zimny. – Do babci pójdę sama.
- To jeszcze nie koniec – powiedziałem, drżąc ze wściekłości. Jednak nie byłem w stanie nic zrobić kiedy kierowała się w stronę drzwi. Czułem się tak, jakbym był przygnieciony przez ciężki głaz. Gdyby dusza mogła krwawić u moich stóp zebrałoby się jezioro. Popatrzyłem w jej oczy, kiedy obróciła się po raz ostatni.
- Kiedy byłam mniejsza, pewnego razu przyszedł do nas wujek Alexander – zaczęła i tym razem zauważyłem, że jest tak samo załamana jak ja. – Nie widzieliście, że tam byłam. Nie chciałam wam przeszkadzać, ale usłyszałam jak coś mu oznajmiłeś. Trzymałam te słowa blisko siebie, jak największy skarb. Powiedziałeś mu wtedy: nigdy nie pozwolę, żeby stała jej się krzywda, Alex. Kiedy patrzę w te piękne, ale smutne oczy, mam ochotę zabić każdego, kto choć ośmieli się spróbować ją skrzywdzić. Zawsze będę przy niej stał, jako jej tarcza i już nigdy nie pozwolę by uroniła chociażby jedną łzę. Taką przysięgę złożyłem sam sobie, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Może tego nie wiesz, ale w tamtej chwili, oddałam ci moje serce. Kompletnie. Jednak okazało się, że tym, który skrzywdził mnie najmocniej... jesteś ty.
- Katy... – tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Nic z tego nie rozumiałem. Domyślałem się, że może nie być zadowolona z tego, że zdradziłem Jane, ale nie spodziewałem się tak ostrej reakcji. Tu musiało chodzić o coś więcej, jednak nie pojmowałem, o co, lecz nie miał czasu o tym myśleć. Drzwi zamykały się za znikającą w ciemnościach Katy. Mogłem za nią pobiec, siłą zmusić ją do tego by ze mną została i wszystko mi wyjaśniła, jednak nie mogłem się ruszyć. Prześladowały mnie jej ostatnie słowa Jednak okazało się, że tym, który skrzywdził mnie najmocniej... jesteś ty”. Nic nie mogłem poradzić na to, że czułem się jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi, ponieważ nigdy nie chciałem skrzywdzić swojej dziewczynki. Wściekły na siebie chwyciłem pierwszą rzecz jaka nawinęła mi się  pod ręce. Było to nasze zdjęcie, z pierwszych urodzin, jakie świętowali razem. Wściekły rzuciłem fotografię na ziemie i patrzyłem jak szklana ramka rozbija się na dziesiątki kawałków. To samo zrobiłem z pozostałymi szklanymi zdjęciami. Kiedy skończyłem, cały pokój Katy był zdemolowany, a ja krwawiłem z płytkich rozcięć. Dzika wściekłość ciągle buzowała w moim ciele. Zmusiłem się do tego, żeby wyjść z jej pokoju i nie patrząc na późną porę postanowiłem, że pojadę do Alexa. Wiedziałem, że przyjaciel nigdy nie odmówi mi pomocy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam ponownie! Na miłe zakończenie wieczoru mam dla was rozdział siódmy. Co prawda jest w nim dużo emocji oraz smutku, ale mam nadzieję. że będzie się wam przyjemnie czytało. Do zobaczenia niebawem. XOXO

poniedziałek, 11 lipca 2016

"Crazy love" - rozdział 6 (+18)

Mała uwaga: w rozdziale pojawiają się sceny erotyczne oraz wulgaryzmy. 



                                                      
                  LUCAS




Tego wieczoru oboje straciliśmy kontrolę, oboje daliśmy się ponieść swoim pragnieniom. To dlatego nasze ręce co rusz się stykały. Muskały się subtelnie, tylko po to by zaraz się odsunąć. Jednak po chwili delikatnie splotłem palce z palcami Katy. W pierwszej chwili wstrzymałem oddech, rozluźniłem się dopiero, kiedy wyczułem, że Katy łagodnie kreśli kółka na mojej dłoni. Zastanawiałem się, czy w jej głowie panuje taki sam zamęt jak w mojej. Nie mogłem jednak udawać, że nie czuję się fantastycznie. Czując tę drobną dłoń w swojej, czułem się szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Miałem świadomość tego, że pewne granice się zatarły. Wiedziałem również, że cokolwiek się wydarzy, nigdy nie będę żałował, jednak nie mogę posunąć się dalej. Puściłem jej dłoń, gdy znaleźliśmy się przed drzwiami naszego domu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zdążyło mi się nieco rozjaśnić w głowie. Czułem, że jeśli wejdę z Katy do pustego pomieszczenia, stracę panowanie. Nie mogłem do tego dopuścić, dlatego postanowiłem, że zostanę w barze, póki całkiem nie wytrzeźwieje.
- Umyj się i idź spać, ja muszę jeszcze coś załatwić. Do zobaczenia rano – rzuciłem ostro i odszedłem nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Poszedłem prosto do baru, zamówiłem kawę i usiadł w odległym kącie. Mimo późnej pory, bar był wypełniony ludźmi, co przeszkadzało mi bardziej niż zwykle. Hałas i rozmowy, nie pomagały mi w odzyskaniu kontroli. Wciąż miałem wielką ochotę wrócić na górę i wziąć Katy w ramiona. Przed oczami stanął mi obraz naszych ust, które prawie się dotykały.
- To moja córka, to moja córka. Do jasnej cholery, to moja córka – powtarzałem te słowa, jakby były jego mantrą.
- Mówiłeś coś przystojniaku? – usłyszałem za sobą piskliwy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą szczupłą blondynkę, która z pewnością przeszła kilka operacji. – Jeśli brakuje ci towarzystwa, chętnie się dosiądę.
- Jeśli szukałbym towarzystwa to tylko w jednym celu – uprzedziłem ją bez zbędnych ceregieli.
- W porządku.
- Więc chodź – powiedziałem i zaciągnąłem ją do windy. Zwykle byłem cierpliwy, delikatniejszy, bardziej skupiony na przyjemności swojej zdobyczny, jednak nie tym razem. Nie mogłem nawet czekać aż dotrzemy w jakieś ustronne miejsce. Miałem nadzieję, że późna pora zapewni nam wystarczającej prywatności. Skupiony na tym, aby jak najszybciej pozbyć się Katy spod swojej skóry, nie zwracałem uwagi na to, czy jest gotowa. Oparłem ją o tylną ścianę windy i w jednym, płynnym ruchu wbiłem się w nowo poznaną blondynkę, aż po nasadę swojego kutasa. Zapiszczała nieprzygotowana na tak nagłe wtargnięcie. Jej głos był zupełnie inny niż głoś Katy, co niemiłosiernie mnie wkurwiało. Musiałem zatkać jej usta dłonią. Cała ta operacja, miała sprawić, że pozbędę się Katy ze swojej głowy, działo się jednak zupełnie na odwrót. To jej twarzy widziałem za każdym razem, gdy ładowałem penisa, w otchłań najdelikatniejszych mięśni. Łudziłem się, że to minie. Szybkimi, metodycznymi ruchami wbijałem się w jej ciało. Mimo szorstkiego traktowania, musiało się jej podobać, ponieważ co chwilę słyszałem jęki, zduszone przez moją rękę. Jednak ze mną było inaczej. Nie czułem nic, a mój kutas pozostawał twardy tylko dlatego, że w mojej głowie, wciąż widziałem obsydianowe włosy. Te piękne obsydianowe włosy. Obca mi blondynka pokręciła lekko głową. Widząc, że chce coś powiedzieć, nie pozwoliłem jej na to i zwiększyłem tempo. Pierdoliłem ją dalej, aż usłyszałem dźwięk otwieranej windy. I w tej jednej chwili mój świat legł w gruzach.
- Bardzo przepraszam – usłyszałem za sobą głos, zdecydowanie trzeźwiej Katy. – Nie chciałam... Tato?!



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z góry przepraszam Monikę, za to że nie udało mi się napisać dodatkowego rozdziału, niestety przez małe zamieszanie, praktycznie w ogóle nie mam czasu. Z racji tego rozdział jest krótki, jednak chciałam dotrzymać słowa i dodać go na czas. Mam nadzieję, że gorąca atmosfera rozdziału wynagrodzi wam oczekiwanie. Do zobaczenia w środę. Miłego wieczoru, Zaczytani! XOXO

piątek, 8 lipca 2016

"Crazy love" - rozdział 5

                                                       KATY

- Czy to był dziadek taty? – zapytałam.
- Tak, to był Ben. I uwierz mi wpatrywałam się w jego oczy z taką samą intensywnością, z jaką on patrzył w moje. Przez długą chwilę oboje patrzyliśmy się na siebie bez słowa. A potem usłyszałam: „Wiem, że to zabrzmi niedorzecznie, ale czuję się jakby potrąciła mnie lokomotywa. W mojej rodzinie mówi się, że takie wrażenie na mężczyźnie może zrobić tylko kobieta jego życia.”
- Och... – szepnęłam. – To piękne.
- Dziadek wiedział jak postępować z kobietami – skomentował tata.
- Pomyślałam o tym samy, oczywiście zaraz po tym pomyślałam także, że to upiornie dziwne. – Wszyscy troje wybuchliśmy śmiechem. – Jednak od tamtej chwili byłam jego tak jak on był mój. Wiedzieliśmy, że chcemy być razem i, że nic ani nikt nie zdoła nas powstrzymać. Okazało się jednak, że Ben pochodzi z równie dobrze sytuowanej rodziny jak moja, więc nasi rodzice nie robiły wielkiego problemu. Dla nas nie miało to znaczenia, wyszłabym za niego nawet jeśli nie miałby grosza przy duszy, a on wolałby spędzić ubogie życie, byleby było to życie spędzone ze mną. Byliśmy w sobie zakochani, Katy. I to szaleńcza, miłość pochłonęła nas oboje. Pobraliśmy się dosyć szybko, a jedyne, co chcieliśmy od rodziców, to właśnie ten obraz. Chcieliśmy by był z nami, ponieważ to on nas połączył. Spędziłam z moim mężem najcudowniejsze lata w moim życiu. Dziesięć lat po ślubie, urodziłam matkę Lucasa i staliśmy się jeszcze szczęśliwsi, chociaż nie wiem jak to możliwe. Rachel była naszym oczkiem w głowie, a kiedy dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży, byliśmy zachwyceni. Resztę historii już znasz, kochanie. Ben zginął w wypadku samochodowym. A ja zabrałam ze sobą nasz obraz i przeprowadziłam się tutaj, żeby być bliżej mojego wnuka, którego Ben pokochał całym sercem.
- Babciu...– mocniej ścisnęłam rękę staruszki, widząc, że po jej policzku płyną słone łzy.
- Nie musisz mi współczuć, dziecinko. Spędziłam z moim mężem wiele pięknych lat. Byliśmy szaleni, namiętni i zatraceni w sobie. Dlatego nie żałuję, nawet jeśli teraz cierpię. Ben skradł moje serce i to najlepsza rzecz jaka przytrafiła mi się w życiu. Taka miłość zdarza się tylko raz, nie wybieramy tego, Katy. Musisz o tym pamiętać i dać jej szansę, kiedy zapuka do twoich drzwi – powiedziała a w jej oczach majaczył dziwny błysk.
- Dobrze, babciu – odpowiedziałam i przytuliłam się do do niej mocno. Miałam dziwne wrażenie, że babcia wie, co dzieje się teraz w mojej głowie i sercu. – Kocham cię. Przestań płakać.
- Moja dziecinka – lekko pocałowała mnie w czoło. – Masz rację, koniec tych smutków. Zabierajmy się za jedzenie i gry.
- Zacznijcie beze mnie. Muszę zadzwonić do Jane – powiedział tata i ruszył w kierunku łazienki.
- Lucas jest dzisiaj dziwnie cichy, stało się coś?
- Raczej nie – powiedziałam po chwili wahania, nie chciałam wspominać o naszej kłótni. – Może jest zmęczony.
- Może – odpowiedziała, po czym zaczęła rozkładać grę. Po krótkiej chwili obie usłyszałyśmy przekleństwa taty.
- Coś się stało? – zapytała Katy, kiedy wrócił do pokoju.
- Mama nie da rady przyjść, przedłużyło się jej spotkanie – wydukał wciąż wściekły.
- Och, w porządku. Przeczuwałam, że tak będzie.
- Dziecinko... – zaczęła babcia.
- Wszystko dobrze. Naprawdę, cieszę się, że możemy być razem – powiedziałam, aby ich uspokoić. W rzeczywistości było mi przykro, jednak już dawno pogodziłam się z tym, że matka nigdy mnie nie pokocha. – Zacznijmy grę! Od ostatniego czasu przeczytałam masę książek, a to oznacza, że poznałam wiele trudnych słów, a to oznacza, że nie macie ze mną szans!
- Jak zwykle rządna krwi – powiedział tata ze śmiechem. – Jednak nie zamierzam łatwo sprzedać skóry, zaczynajmy.
- Dawaj, tatuśku. – Na moje usta wpełzł diabelski uśmiech.

                                                                  *
Bawiliśmy się świetnie, nawet nie zauważyłam jak szybko minął mi czas. Jednak byłam zrelaksowana i zadowolona, wszystkie czarne myśli zniknęły z mojej głowy, przynajmniej na kilka chwil. Skończyliśmy wcześniej niż zazwyczaj, ponieważ babcia Mery nazajutrz miała jechać do Paryża, by odwiedzić swoją serdeczną przyjaciółkę. Jako, że świętowaliśmy moje dziewiętnaste urodziny z szampanem, byłam lekko pijana, dlatego postanowiliśmy, że tym razem przejdziemy się do domu. Miałam nadzieję, że spacer mi pomoże.
- Lu... Tato – miałam nadzieje, że nie zauważył tej wpadki.
- Tak? – zapytał roztargniony, a ja odetchnęła z ulgą.
- Pamiętasz nasz ulubiony film?
- Masz na myśli twój ulubiony film, który każesz mi oglądać przynajmniej cztery razy w roku?
- Tak, właśnie ten – zaśmiałam się.
- Wirujący seks, jak mógłbym zapomnieć – wzdycha.
- Chciałabym tak tańczyć.
- Przecież Baby na początku ruszała się jak deska.
- Dlatego chciałabym tańczyć jak Johnny – tym razem oboje śmieliśmy się, aż do utraty tchu.
- Muszę przyznać, że jesteś do niego bardzo podobna.
- Czy ty właśnie porównałeś mnie do mężczyzny?
- A owszem.
- Odwołaj to – przysunęłam się do niego i powiedziałam ostro, jednak wciąż się uśmiechałam.
- Nie mam zamiaru – odpowiedział i zmniejszył już i tak ograniczoną przestrzeń między nami.
- Wybaczę ci, tylko dlatego, że jesteś pijany.
- Ależ jesteś łaskawa – prychnął i zmierzwił mi włosy.
- Przestań niszczyć moją fryzurę!
- Twoje włosy wyglądają doskonale w każdej odsłonie. – Nawinął sobie pasmo moich włosów na palec. Wstrząsnął mną przyjemny dreszcz. Mimowolnie wstrzymałam oddech.
- Nie są doskonałe – szepnęłam.
- Wszystko w tobie jest idealne – odpowiedział jeszcze ciszej i spojrzał na mnie. Tym razem poczułam skurcz w dole brzucha. Spojrzenie Lucasa było pełne pasji, pełne... czegoś. Sama nie byłam pewna czego. Moje oczy skierowały się najego usta, dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
- Spróbujmy – powiedział ochrypniętym głosem.
- Czego?
- Zatańczyć tak jak oni.
- Co takiego? – mimo napiętej sytuacji, zaśmiałam się.
- Zatańczmy finałowy taniec.
- Jesteś jeszcze bardziej pijany niż sądziłam. – Pokręciłam głową w niedowierzaniu. – Nie mamy muzyki i nie umiemy tańczyć.
- Poradzimy sobie.
- A co z ludźmi?
- Ulice są puste, wszyscy są na przyjęciach i imprezach – zauważył.
- Jesteś szalony.
- To prawda, pytanie czy będziesz szaleć razem ze mną?
- Już oszalałam. – Westchnęłam i dałam się zaciągnąć w stronę pustego parku.
- Dobrze, że założyłaś trampki – powiedział, kiedy już dotarliśmy do wilgotnej trawy.
- Dlaczego?
- Dlatego – odpowiedział i zaczął mną obracać na wszystkie strony. Oboje śmieliśmy się do rozpuku. Wykonywaliśmy najróżniejsze figury, które miały niewiele wspólnego z tańcem.
- Powinniśmy już wracać – wyspałam po kilku minutach.
- Masz rację, ale najpierw musimy wykonać finałowy skok, to jedyne, co w tej chwili pamiętam – uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma mowy. Nie zrobimy tego!
- Zrobimy.
- Jestem ciężka, upuścisz mnie, albo coś sobie połamiesz – próbowałam go przekonać.
- Katy... zaufaj mi.
- Ale... – nie miałam siły dłużej protestować, jego oczy wypełnione były wesołymi iskrami. – Jeżeli coś mi się stanie, to zmuszę cię do oglądania Pamiętnika przez cały tydzień!
- W takim razie będę się miał na baczności, a teraz weź rozbieg.
- Zwariowałam – powiedziałam bardziej do siebie, ale zrobiłam tak jak mi powiedział. Odeszłam kawałek dalej i pozwoliłam by nogi mnie poniosły. Biegłam szybko, lekko się chwiejąc. Kiedy była kawałek od niego, mocno odbiłam się nogami od ziemi. Lucas mimo całej swojej siły, nie mógł dobrze mnie złapać. W głowie mu szumiało, a nogi lekko drżały. Wiedziałam to. Dlatego, gdy opadłam na niego z całą siłą, zachwiał się i upadł na ziemię, pociągając mnie na siebie. Postronny świadek, zapewne śmiałby się do łez, jednak mi nie było do śmiechu. – Mówiłam, że tak będzie!
- Nie przypominam sobie – wybełkotał.
- Jesteś urżnięty w trupa. – Zaśmiałam się, chociaż ciągle byłam zdenerwowana. – Pierwszy raz widzę cię takiego.
- Nie chciałabyś widzieć mnie, kiedy byłem w twoim wieku. Teraz jestem już stary.
- Nie jesteś stary – prychnęłam. – Wszystkie moje koleżanki chciałyby zaciągnąć cię do łóżka.
- Doprawdy? – zapytał i znów zaczął się we mnie wpatrywać swoimi magnetycznymi oczami. Powietrze między nami zgęstniało. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moja dolna część ciała jest przyciśnięta do jego stalowych mięśni.
- Powinniśmy wstać... – powiedziałam drżącym głosem.
- Powinniśmy – jego prawa ręka otarła się o moje plecy, a lewą pogładził moją twarz. Wrażenie było niesamowite. Od jednego dotyku na całym ciele miałam gęsią skórkę, a z moich ust wyrwało się sapnięcie. Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu, aż nie poczuliśmy zimnego deszczu na skórze.
- Teraz to już na pewno musimy wstać – udało mi się powiedzieć. Zdecydowanym ruchem podniosłam się i odsunęłam na kilka kroków. W mojej głowie panował zamęt. Nie wiedziałam, co miałam sądzić o sposobie w jaki patrzył na mnie Lucas, ale tłumaczyłam to sobie ilością alkoholu jaką w siebie wlaliśmy. Wracaliśmy w milczeniu, oboje nie mogliśmy znaleźć odpowiednich słów. Deszcz lał nieprzerwanie, a przez śliską powierzchnię co chwilę się ślizgałam. Prawie bym upadła, gdyby nie silna ręka Lucasa. Mimo oświetlenia, noc była bardzo ciemna, ledwo widziałam twarz mojego opiekuna. Zobaczyłam jedynie, że jego usta rozciągają się w ostrożnym uśmiechu. Kiedy już pomógł mi odzyskać równowagę, szliśmy blisko siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak jak obiecałam, rozdział się pojawił. Być może w weekend pojawi się mały rozdział bonusowy (specjalnie dla Moniki), ale nie obiecuję! Mam nadzieje, że będzie wam się miło czytało. Miłego dnia! XOXO

czwartek, 7 lipca 2016

"Crazy love" - rozdział 4

                                                LUCAS

Rozmawiałem przez telefon, kiedy znajome auto zajechało pod krawężnik. Dobrze wiedziałem, że samochód należy do córki Stevensów. Lubiłem tę dziewczynę, głównie dlatego, że moja córka ją uwielbiała. Byłem zadowolony, że Katy jest na czas, ale nie byłem zdziwiony. Moja dziewczynka zawsze była punktualna. Przekazywałem właśnie ostatnie informacje swojemu pracownikowi, kiedy na chodniku pojawiła się goła noga odziana w niebotycznie wysokie szpilki. Mój oddech stał się urwany, a niewypowiedziane zdanie zamarło na ustach. Z limuzyny wyszła moja córka, ale wcale nie wyglądała jak Katy, którą znałem. Każdy mięsień w moim ciele był świadomy tego jak seksownie wyglądała. Każda jasna myśl, uciekła mi z głowy. Widziałem tylko Katy i jej krótką sukienkę. Popatrzyłem na jej smukłe nogi, muśnięte słońcem. Boże wszechmogący, co to za nogi. Oczami wyobraźni widziałem jak oplata nimi moje biodra, kiedy ja zatracałbym się w szaleńczym rytmie pchnięć. Dokładnie minutę później otrząsnąłem się.
- Muszę kończyć – powiedziałem do telefonu. Zaraz potem podszedłem do Katy. – Co. Ty. Do. Cholery. Masz. Na. Sobie?!
- Są moje urodziny – odpowiedziała. – Chciałam wyglądać ładnie.
- Chciałaś wyglądać... chwileczkę. Czy ja czuję alkohol?!
- Wypiłam tylko jednego drinka.
- Jesteś za młoda, nawet na tego jednego! – wiedziałem, że krzyczę, ale byłem zbyt wzburzony by panować nad sobą.
- Chciałam się zabawić, poznać kogoś...
- Co takiego?! – tym razem wrzasnąłem jeszcze głośniej i szarpnąłem ją za łokieć.
- Tato...
- Czy ktoś cię dotknął? Czy, któryś z nich położył na tobie swoje wstrętne łapy?
- Co... co takiego? – szepnęła zdezorientowana.
- Odpowiedz na moje cholerne pytanie! – niemal zwariowałem, a furia zalewała moje ciało.
- Nie! Do niczego nie doszło! Wyszłam w ostatniej chwili.
- To dobrze – powiedziałem. Wmawiałem sobie, że każdy ojciec na moim miejscu postąpiłby tak samo. Jednak prawda była taka, że nie miałem pojęcia, co bym zrobił, gdyby ktoś faktycznie dotknął mojej Katy. – W tej chwili do domu. Przebierz się, masz pięć minut. Już i tak jesteśmy spóźnieni.
- Ale...
- Natychmiast!
- Dobrze idę! – warknęła, ona też była wściekła. Wiedziałem to. Wiedziałem także, że przyjdzie mi zapłacić za to, że patrzę na nią w ten sposób. Nie było już dziewięcioletniej córeczki. Była tylko Katy. Kobieta, której pragnę.

                                                        *
                                                    KATY

Byłam wściekła. Na siebie, na ojca, na Ninę. Na wszystko. Marzyłam by ten dzień już się skończył. Najbardziej przerażała mnie fala gorąca, którą czułam. Mimo swojej złości, nie mogłam temu zaprzeczyć, byłam podniecona. Wściekłość Lucasa nie zadziałała odrzucająco, wręcz przeciwnie. Myślałam o seksie. Chciałam uprawiać seks z własnym ojcem. Łzy obrzydzenia napłynęły mi do oczu.
- Dlaczego? – mój szept ociekał rozpaczą. Wzięłam się w garść, nie miałam czasu na załamanie. Musiałam udawać, że ze mną w porządku. W innym wypadku zarówno babcia jak i ojciec, dwie najważniejsze osoby w moim życiu, spostrzegą, że coś jest nie tak. Dostrzegą, że jestem wstrętna.
Dokładnie pięć minut później, ubrana w obcisły różowy sweterek i czarne rurki, wsiadłam do auta. Chciałam przeprosić swojego ojca po raz kolejny, jednak widząc zaciśniętą szczękę i złość w oczach, odpuściłam. W milczeniu jechaliśmy do apartamentu babci, jednak to nie była przyjemna cisza do jakiej przywykłam. Moje ręce lekko drżały, a do oczu znów napłynęły łzy. Tata musiał to zauważyć, ponieważ wyraz jego twarzy nieco złagodniał.
- Nie płacz – padły ciche słowa. Jego głos sprawił, że rozkleiłam się jeszcze bardziej. Tęskniłam za czasami, gdy mogła bezpiecznie wtulić się w jego ramiona.
- Przepraszam – załkałam. Wiedziałam, że nie zdawał sobie sprawy, iż przepraszam go za swoje pragnienie.
- Już w porządku... tylko przestań płakać – jednym ruchem zgarnął mnie w swoje silne ramiona. Moje serce waliło jak dzwon. Męski zapach jego ciała dotarł do mojego nosa. Wiedziałam, że to co czuje jest złe, jednak nie miałam siły, aby odepchnąć jego uścisk. Pozwoliłam, żeby trzymał mnie dopóki nie dojechaliśmy na miejsce. Wizyty u babci zawsze działały na mnie kojąco. Wiedziałam, że babcia Mery bezwarunkowo mnie kocha, że zrobi wszystko dla swojej wnuczki, dlatego mimo całej sytuacji na moje wargi wypłynął lekki uśmiech. Jadać w windą na samą górę czułam się już trochę lepiej. Moja babunia czekała na nas już w progu.
- Witaj babciu – szepnęłam jednocześnie wtulając się w jej ramiona.
- Witaj, skarbie! Moja piękna dziewczynka kończy dzisiaj dziewiętnaście lat... – zaczęła.
- Nie tylko nie to, przerabiałam to już z tatą, babciu!
- Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham – Zrobiła niewinną minę, po czym wybuchła głośnym śmiechem. Wszyscy wiedzieliśmy, że chciała się rozczulić o wiele bardziej. – Nie martw się, dziecinko. Zaplanowałam na dzisiaj pizze, ciasto, scrabble i naszą czwórkę.
- Naprawdę?
- Oczywiście, twój ociec powiedział, że pewnie to najbardziej ci się spodoba.
- Och, dobrze mnie zna – odpowiedziałam ze śmiechem.
- To oczywiste, jest twoim ojcem. Jednak musisz wiedzieć, że nic nie powstrzymałoby mnie przed kupieniem ci prezentu.
- Babciu wiemy, że nawet Coco nie zdoła cię odwieść od kupowania prezentów – rzuciłam ze śmiechem. Chanel była dla babci jak mentorka, więc jeśli ona nie miała na nią wpływu, to nikt nie miał.
- Coco byłaby po mojej stronie – mruknęła babcia i ciągnąc mnie za rękę, ruszyła w kierunku dużego salonu. Jak zwykle mój wzrok powędrował do wielkiego obrazu, który wisiał na środkowej ściany. „Pocałunek” autorstwa Gustava Klimta. Oczywiście tylko kopia, ponieważ oryginał znajdował się w Belwederze. Mimo wszystko dzieło to było dumą babci.
- Dlaczego tak bardzo lubisz ten obraz, babciu?
- Nigdy wcześniej mnie o to nie pytałaś, chociaż zawsze wpatrywałaś się w ten obraz jak zaklęta – roześmiała się.
- Chyba dorastam – odpowiedziałam z wyszczerzonymi zębami.
- Oczywiście, wyrastasz na piękną i wspaniałą kobietę. A teraz siadaj na sofie i daj się porwać mojej opowieści. Lucas, ty też siadaj, zamiast stać w progu z tą swoją marsową miną.
- Tak jest – odpowiedzieliśmy równocześnie. Babcia potrafiła być straszna, kiedy chciała.
- Martha, bądź tak miła i przynieś tutaj wszystko. I nie zapomnij o szampanie – zawołała. Tym razem Mery skierowała swoje słowa do służącej.
- Oczywiście – ledwo udało nam się usłyszeć cichą odpowiedź.
- A więc, jeśli chodzi o obraz – przerwała, by ponownie chwycić mnie za rękę. – To stara historia.
- Opowiesz mi ją teraz?
- Babciu, nie jestem pewien, czy to odpowiedni czas – wtrącił się tata.
- Przecież jest już dorosła, Lucasie. Może posłuchać o wielkich namiętnościach swojej babci.
- O wielkich namiętnościach? – roześmiałam się. – Teraz to już na pewno muszę usłyszeć tę historię.
- Oczywiście, że tak. Od czego zaczniemy? Już wiem. Kiedy byłam kilka lat starsza od ciebie, pojechałam z rodzicami do Wiednia. Musieli przybyć na spotkanie ze sponsorami. Nie specjalnie cieszyłam się na ten wyjazd, ale dałam się przekonać, ponieważ bardzo chciałam zwiedzić Belweder.
- Już wtedy kochałaś sztukę? - przerwałam jej.
- Tak, dziecinko. Uwielbiałam sztukę odkąd skończyłam szesnaście lat.
- Chciałabym cię widzieć w tamtych czasach – rozmarzyłam się. – Ale teraz wracaj do opowieści, babciu. Obiecuję, że już ci nie przerwę.
- W porządku. Na czym to ja skończyłam? Ach, tak Belweder. Tak więc, drugiego dnia udało mi się ubłagać rodziców by puścili mnie samą. Oczywiście byłam pod wrażeniem, ogromny budynek, piękne ogrody... to było coś nadzwyczajnego! Cieszyłam się jak dziecko. Wszystko obejrzałam dokładnie. Po kilku godzinach zmęczyłam się ciągłym chodzeniem, więc przystanęłam na dłużej przy jednym z obrazów. Jak pewnie się domyślasz był to właśnie słynny „Pocałunek”. Chłonęłam swoimi oczami każdy skrawek obrazu, nie pamiętam nawet ile tak stałam i patrzyłam na dzieło Klimta, aż nie zobaczyłam , że ktoś przystanął obok mnie. Zaciekawiona odwróciłam głowę w kierunku mojego towarzysza i dosłownie zamarłam. Możesz mi wierzyć lub nie Katy, ale wpatrywałam się w najpiękniejsze błękitne oczy jakie kiedykolwiek widziałam – przerwała na chwilę by spojrzeć na mnie. Rozumiałam ją doskonale, ponieważ teraz sama znajdowałam się pod wpływem takich oczu. Oczu, które w tej chwili przewiercały mnie na wylot. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie, kochani! Wybaczcie, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale nie miałam takiej możliwości. Rozdział pojawia się dzisiaj, ale za to piątkowy będzie według planu! Mam nadzieję, że więcej nie będę miała takich problemów. Miłego czytania! XOXO

poniedziałek, 4 lipca 2016

"Crazy love" - rozdział 3

 LUCAS

Właśnie skończyłem podpisywać kolejny kontrakt wart miliony. Po spotkaniu w moim burze został już tylko mój najlepszy przyjaciel i zarazem wspólnik, Alexander Lighton.
- Stary, co ty zrobisz z tą całą kasą?
- Nigdy nie wiesz na co mogą się przydać pieniądze. Pamiętaj, że w dzisiejszych czasach tylko pieniądz ma jakąś wartość. Poza tym trzydzieści procent tej forsy, jest twoje.
- Cholerna racja, jak dobrze, że wtedy niemal mnie potrąciłeś – Alex był moim jednym przyjacielem w tym parszywym świecie elit i uwielbiałem go niemal tak samo jak on mnie. Poza tym znał się na swojej robocie.
- Zwariowałeś – powiedziałem, ale mimo tego się roześmiałem. Jednak już po chwili nie było mi do śmiechu. Przez połowę spotkania myślałem tylko o delikatnych, czarnych włosach. Moja ręką wciąż drżała po tym jak dotknąłem karku Katy. Jeszcze nigdy nie reagowałem tak na żadną kobietę. Do cholery. Przecież ona nie jest kobietą, to moja córka. Byłem tak sfrustrowany, że miałem ochotę w coś uderzyć. Czułem się jak najgorszy łajdak na świecie. Nie obchodziło mnie to, że zdradzałem w myślach swoją żonę. Uczucie między nami już dawno wygasło. Kilka razy próbowałem to naprawić, Jane kiedyś była dla mnie wszystkim, jednak jej odpowiadał taki a nie inny stan rzeczy. Po kilku latach zrozumiałem, że byłem dla niej tylko dodatkiem. Jednak nie miałem nic przeciwko, tak było wygodnie. Poza tym chciałem prawdziwego domu dla swojej córki. Dla tej samej, o której myśląc miałem erekcję. Nie zawsze tak było. Nie dostrzegałem jej kobiecości, dopóki nie stała się pełnoletnia. Najwidoczniej nie byłem największym draniem we wszechświecie. Byłem tylko największym dupkiem na tej planecie. W dniu jej osiemnastych urodzin poczułem to pierwszy raz. Już od dawna wiedziałem, że moja adoptowana córka będzie piękna. Byłem dumny z tego powodu, aż do chwili kiedy zobaczyłem ją owiniętą jedynie w ręcznik. Jak bywało w naszym środowisku, osiemnaste urodziny obchodziło się z wielką pompą. Goście bawili się do później nocy, a Katy dzielnie wytrwała do samego końca. Po pożegnaniu gości, wynajęta służba sprzątała salon, a my udaliśmy się na piętro. Moja żona zasnęła niemal od razu, jednak ja byłem bardzo ożywiony. Kiedy usłyszałem, że na dole wszystko się już uspokoiło poszedłem do kuchni, aby napić się wody i wtedy ją zobaczyłem. Stała w pół mroku, owinięta jedynie w puchaty ręcznik, który ledwo sięgał jej do połowy ud. Jej mokre włosy skręcały się w burzę loków. W pierwszej chwili pomyślałem, że chciałbym zanurzyć w nich rękę. W następnej oczyma wyobraźni widziałem jak podchodzę do niej od tyłu i zsuwam z jej pysznie zaokrąglonego ciała ręcznik. Niemal czułem dotyk jej skóry. Moje ręce wręcz świerzbiły, tak bardzo chciałem jej dotknąć. Minutę później byłem z powrotem w swojej sypialni. Zmieszany udałem się pod prysznic. Próbowałem sobie wmówić, że przemawia przez mnie alkohol. Była moją córką. Kochałem ją, ale nie tego rodzaju miłością. Nigdy wcześniej nie spojrzałem na nią jak na kobietę. Aż do tamtej chwili. Obraz jej ciała prześladował mnie, do tego stopnia, że niemal boleśnie skręcałem się z pożądania. Moja erekcja była tak silna, że musiałem sobie ulżyć. Nie miałem wyboru. Kiedy to robiłem, starałem się nie myśleć o Katy, ale poległem. Miałem wrażenie, że mój wytrysk będzie trwał co najmniej godzinę. Po wszystkim, kiedy wyszedłem spod prysznica, nie mogłem spojrzeć w lustro. Czym prędzej zwymiotowałem wszystkim, co miałem tego dnia w żołądku. Jednak obrzydzenie do samego siebie, zostało ze mną aż do dzisiejszego dnia.
- Luc? Chłopie znów odpłynąłeś – powiedział mój przyjaciel, kiedy już zyskał pewność, że ma moją niepodzielną uwagę.
- Nic nie mogę na to poradzić, Alex. Naprawdę, staram się jak mogę... ale ciągle o niej myślę – odpowiedziałem zrezygnowany. Wiedziałem, że mogę polegać na swoim przyjacielu. Oprócz Katy, Alex był jedyną osobą, którą obdarzyłem pełnym zaufaniem.
- Lucas...
- Wiem, wiem, że to jest złe. Do cholery, ona jest moją córką – w złości, walnąłem w stół tak mocno, że wszystkie szklanki z alkoholem zadrżały.
- Znasz moją opinię. Do dlatego, że nie układa ci się z Jane. Powinieneś w końcu puknąć jakąś panienkę.
- Myślisz, że o tym nie pomyślałem? Próbowałem z Jane, od czasu do czasu jest chętna do zabawy. Nie pomogło. Próbowałem z modelkami, tancerkami. Nie pomogło. Nic nie pomaga, mogę myśleć tylko o niej.
- Jest bardzo piękna i młoda, każdy chciałby jej posmakować..
- Zamknij pieprzoną gębę, Alex – musiałem użyć całej siły woli, żeby nie przyłożyć przyjacielowi. Jego słowa mocno mnie poruszyły.
- Spokojnie, chłopie. Stwierdzam jedynie fakt, twoje zachowanie jest normalne.
- Normalne?! Ona jest moją córką. Jest rodziną! - wykrzyknąłem.
- Ona nie jest twoją prawdziwą córką. To nie jest krew z twojej krwi – padły ciche słowa.
- To nie ma znaczenia, wychowują ją od dziesięciu lat. Ona nosi moje nazwisko. Do diabła, tuliłem ją do snu, kiedy miała koszmary.
- Wiem. To przesrana sprawa, Luc. Co zamierzasz robić?
- Nie mam pojęcia, ale nigdy jej nie dotknę. To nie podlega dyskusji.
- Oszalejesz. Niedługo znienawidzisz siebie, albo ją.
- Nie mógłbym jej nienawidzić. Ona jest niewinna, doskonała. To ja jestem problemem.
- Może powinieneś na trochę wyjechać? Mam już gotową rezerwację, weź mój bilet i poleć do Austin zamiast mnie.
- Może masz rację. Chyba tak zrobię, ale najpierw muszę się upewnić, że nie będę potrzebny w domu.
- Ma się rozumieć.
                                                *

                                  Kilka godzin później

                                           KATY

- Nina, nie jestem przekonana. To kiepski pomysł.
- To zajebisty pomysł.
- Wyglądam jak ladacznica – Nina przewróciła oczami.
- Kochana, mamy dwudziesty pierwszy wiek, nasi rodzice to jedni z najbogatszych ludzi na Manhattanie, a ty jesteś cholernie ładna. Możesz wyglądać tak jak chcesz.
- Dalej nie jestem przekonana – po chwili usłyszałam ciężkie westchnięcie.
- Chcesz znaleźć faceta, prawda?
- Prawda.
- Więc skończ jęczeć.
- Niech ci będzie – powiedziałam, żeby zadowolić swoją przyjaciółkę. Prawda była jednak taka, że nie czułam się dobrze w tym stroju. Miałam wrażenie, że czarna koronkowa sukienka, która ledwo zakrywała mój tyłek, a za to dokładnie opinała piersi, robiła ze mnie kogoś zupełnie obcego. Ponadto makijaż, niemal tak ciemny jak moje włosy, oraz szpilki wiązane tasiemką z materiału, dopełniały ten nieznany dla mnie obraz. Lucas by tego nie pochwalił. Wzdrygnęłam się. To nie jest Lucas, to tata... jak mogłam przegapić chwilkę, w której zaczęłam o nim myśleć zupełnie inaczej?
- Wszystko okej?
- Oczywiście, chodźmy się zabawić – odpowiedziałam z jeszcze większą determinacją.
- I to rozumiem – przybiłyśmy sobie piątkę. Po kilkunastu minutowej podróży dotarłyśmy do prywatnego klubu. Cris i Jake Scottowie, przystojni bliźniacy, którzy mieli wredny charakter, ale dla swoich przyjaciół byli w stanie oddać bardzo wiele, wiedzieli jak zorganizować porządną imprezę. Dotarłyśmy po czasie, przez co każdy zauważył nasze przybycie. Nie spodobały mi się pożądliwie spojrzenia, które wędrowały w moją stronę, ale za wszelką cenę musiałam pozbyć wstydliwych uczuć do pewnego mężczyzny.
- Pamiętaj, że muszę być u ciebie o dziewiętnastej.
- Dlaczego tak szybko? – wyjęczała.
- Nina, przecież wiesz, że mam rodzinną kolację. Muszę jeszcze zdążyć się przebrać.
- Rozumiem. Dam ci znać, a teraz leć. Zabaw się.
- Jasne – westchnęłam znużona. Zadecydowałam, że wypiję jednego drinka, aby chociaż trochę się rozluźnić. Przy barze natknęła się na Caleba, starszego o dwa lata, kuzyna bliźniaków.
- Wow, mała wyglądasz wystrzałowo.
- Dzięki – odpowiedziałam i starała się uśmiechnąć.
- Chcesz zrobić na kimś wrażenie?
- Może.
- Proszę powiedz mi, że jestem tym cholernym farciarzem – zaśmiałam się. Facet był zabawny, więc miałam nadzieje, że moje flirtowanie nie wyjdzie beznadziejnie.
- Nie wiem, czy zasłużyłeś. Byłeś grzeczny?
- Nie – odpowiedział przekornie.
- To dobrze – tym razem to on się zaśmiał.
- Pójdziemy na taras? Będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Czemu nie? – idąc za Calebem, czułam się mocno zestresowana, jednak obiecałam sobie, że się postaram. Nie było źle, Caleb był przystojnym facetem, dokładnie w moim typie. Przynajmniej do chwili, gdy moim typem stał się mój własny ojciec. Mimo wszystko dobrze mi się rozmawiało. Drink skutecznie mnie rozluźnił. Nie miałam przy sobie telefonu, więc nie wiedziałam ile minęło czasu, jednak w tej chwili byłam bardziej skupiona na ustach Caleba, które były niebezpiecznie blisko moich. W momencie, kiedy już miał mnie dotknąć na taras wpadła Nina.
- Nie chce wam przeszkadzać gołąbeczki, ale jest dziesięć po siódmej.
- Co takiego?! Mój tata mnie zabije, jeśli się spóźnię. Wybacz, ale muszę już iść – sekundę później biegłam w stronę wyjścia. Prywatny szofer Niny pędził najszybciej jak mógł, jednak nie było mowy, bym zdążyła się przebrać. Sama nie wiedziałam, co bardziej zdenerwuje mojego ojca. Zdecydowałam, że stawię mu czoła w tym nieprzyzwoitym stroju. Miałam nadzieje, że nie będzie na mnie wściekły. W końcu to moje urodziny. Ośmielona drinkiem podjechałam pod dom.

  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam w to miłe poniedziałkowe popołudnie! Jak widzicie rozdział trzeci jest gotowy. :)
Postanowiłam, że posty będę dodawać systematycznie, czyli w każdy: PONIEDZIAŁEK, ŚRODĘ, PIĄTEK. Mam nadzieje, że się mną nie zmęczycie. To powiadanie skończę na pewno. Wtedy zobaczymy, co będzie dalej. Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenia w środę. XOXO