Witajcie moi mili Czytelnicy! :)
Jak widzie na blogu pojawił się mały zastój, ale niestety miałam bardzo dużo pracy i obowiązków, które nie pozwalały mi się nawet porządnie wyspać, a co dopiero coś napisać. Jednakże blog działa i będzie dział. Od sierpnia, czyli w poniedziałek znów ruszamy z regularnymi postami. Mam nadzieję, że mi wybaczycie!
Mniej więcej w połowie sierpnia czeka nas mały dodatek, który jednak nie będzie miał nic wspólnego z opowiadaniem Crazy love. Biorę udział w konkursie, który będzie wymagał napisania opowiadania. Zostawię wam kila dni... i będę wdzięczna za każdą sugestię lub propozycje zmiany na lepsze. Nagrody są bardzo atrakcyjne, ale o samym konkursie opowiem wam za jakiś czas w osobnym poście. :)
Miłego weekendu, kochani. Do "napisania" w poniedziałek! XOXO
sobota, 30 lipca 2016
piątek, 15 lipca 2016
"Crazy love" - rozdział 8
KATY
Nie
wzięłam ze sobą niczego prócz małej torebki, w której trzymałam
rzeczy pierwszej potrzeby. Po burzliwiej rozmowie przez telefon z
Niną, kierowałam się właśnie do jej domu. Nie miałam daleko,
jednak przez przytłaczające mnie uczucie rozpaczy, miałam
wrażenie, że podróż dłuży się w nieskończoność. Odejście z
domu, odejście od mężczyzny mojego życia kosztowało mnie całą
silę woli. Z każdym krokiem, który oddalał mnie od Lucasa,
umierałam w środku. Jednak nie miałam wyboru, nie mogłam zostać.
Wbrew temu, co sądził Lucas, wiedziałam, że małżeństwo
Astorów, jest małżeństwem tylko z nazwy. Mimo wszystko nie
sądziłam, że Lucas mógłby pójść do innej kobiety. Myślałam,
że jest wierny, że będzie wierny m n i e. Chociaż moje osądy nie
miały większego sensu. Lucas nie był mój. Traktował mnie jak
córkę, przynajmniej dopóki nie wykrzyczałam mu w twarz, że go
nienawidzę. Chciałam być na niego wściekła, chciałam go
nienawidzić i nie płakać, jednak nie mogłam. Prawda była taka,
że miałam złamane serce. Zdrada Lucasa skrzywdziła mnie tak
bardzo, że czułam jakby miażdżono każdą, pojedynczą kość w
moim ciele. Nie miałam siły, aby wziąć się w garść.
Wiedziałam, że przyjaciółka będzie na mnie zła, za to, że ta
wyrwałam ją ze snu. Jednak wiedziałam również, że wybaczy mi w
chwili,w której mnie ujrzy. Nie myliłam się.
-
O Boże, kochanie co ci się stało? – usłyszałam nim zdążyłam
wejść. Wiedziałam, że muszę wyglądać okropnie. Rozmazany
makijaż, spuchnięte oczy i czerwona twarz zapewne wyglądały
strasznie, lecz to nic w porównaniu z tym jak się czułam.
Wiedziałam, że Nina czeka na wyjaśnienie, jednak kiedy znalazłyśmy
się w jej pokoju, nie zdołała nic powiedzieć.
-
Proszę cię... – szepnęłam. – Nie każ mi tego mówić
dzisiaj.
-
Dlaczego?
-
Ponieważ wzięcie nawet najmniejszego oddechu wymaga całej mojej
siły, ponieważ dzisiaj ból jest zbyt wielki.
-
W porządku, mała. Nie musisz nic mówić. – Wzięła mnie w swoje
ramiona i pozwoliła, aby płakała, dopóki nie skończyły się
łzy. Nie wiedziałam jakim cudem udało mi się zasnąć, jednak
kiedy obudziłam się po kilku godzinach snu, czułam się bardziej
zmęczona niż wcześniej. Oczy ciągle były napuchnięte, a ból
głowy niemal rozsadzał mi czaszkę. Zdziwiłam się bardzo, kiedy
nie zastałam przyjaciółki w łóżku. Jako, że było wcześnie
rano, spodziewałam się, że będzie jeszcze spać. Ta jednak
wkroczyła do pokoju z dwoma kubkami gorącej czekolady. Musiała być
na nogach już od jakiegoś czasu. Nina patrzyła na mnie łagodnie,
jakbym była zranionym zwierzakiem, które zrobi sobie jeszcze
większą krzywdę, jeśli się go spłoszy.
-
Cześć, zrobiłam czekoladę. Nie mogłam spać przez całą noc,
wciąż myślałam o tym, co mogło się stać i chyba wreszcie to
załapałam. Ja wiem, Katy.
-
Co wiesz? – zapytałam ciągle odrętwiała.
-
Wiem, że chodzi o twojego.. O Lucasa.
-
Co takiego? Ja... Nina, to nie tak – zaczęłam się jąkać.
-
Nie rób tego Katy, nie okłamuj mnie. Wiem, że to on jest tym
mężczyzną. Myślisz, że nie widziałam jak na niego patrzysz?
Myślisz, że nie zorientowałam się, że jesteś w nim zakochana?
-
O Boże. – Mimo iż wyczerpałam wszystkie łzy zeszłej nocy, znów
zaczęłam szlochać.
-
Ciii... Mała, przestań płakać. To nic, wszystko jest w porządku.
-
Nic nie jest w porządku! – wrzasnęłam rozhisteryzowana. – On
jest moim ojcem.
-
Nie prawdziwym. Adoptował cię, Katy. Nie łączą was żadne więzy
krwi.
-
Wychowywał mnie od małego, jest moim prawnym opiekunem, traktował
mnie jak własne dziecko – dla mnie to jest definicja ojcostwa.
-
A jednak go kochasz. Jak mężczyznę, jakby był zakorzeniony w
samym środku twojego serca.
-
Skąd wiesz? – zapytałam cicho pochlipując.
-
Widziałam to wcześniej, kiedy starałaś się z tym walczyć. Widzę
to teraz, kiedy pęka ci serce. Powiedz mi, co się dzieje. Powiedz
mi, Katy.
-
Boję się.
-
Czego?
-
Boję się, że już nie będziesz chciała się ze mną przyjaźnić,
kiedy zobaczysz jak bardzo jestem pokręcona. Boję się, że
zapałasz do mnie wstrętem – wydusiłam po długiej chwili.
-
To niemożliwe, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i zawsze
będę przy tobie, a teraz mów – i powiedziałam. Zaczęłam od
samego początku, kiedy pierwszy raz poczułam, że Lucas nie jest mi
obojętny, a skończyła na zrelacjonowaniu jej ostatniej nocy.
-
Jak ironicznie – podsumowałam ze zbolałym śmiechem. – Z okazji
urodzin dostałam złamane serce. Cóż teraz już wiesz, jak bardzo
jest ze mną nie tak.
-
Nic nie jest z tobą nie tak, Katy. Nie wybieramy tego w kim się
zakochamy. To miłość wybiera nas.
-
W takim razie jej ocena sytuacji jest do dupy. Dlaczego akurat on?
-
Może dlatego, że należycie do siebie. Po prostu odnaleźliście
się w dziwnej chwili. Gdybyście spotkali się teraz, nic nie
stałoby na przeszkodzie...
-
On mnie nie kocha, nie tak – wyszeptałam, pocierając swój
urodzinowy prezent.
-
Tego nie wiem, Katy. Nie wiem, co mogłabym ci powiedzieć.
-
Nie musisz nic mówić. Wiem, że cała ta sytuacja jest
beznadziejna.
-
Co teraz zrobisz?
-
Znajdę pracę, wyniosę się z domu i jakoś unieważnię papiery
adopcyjne. Może poszukam swoim biologicznych rodziców...
-
Nigdy cię nie interesowali – zauważyła, ale ja tylko wzruszyłam
ramionami.
-
Nie mam konkretnego planu, najpierw muszę porozmawiać z babcią.
Muszę jej wszystko jakoś wyjaśnić. Niestety poleciała do Paryża
i pewnie nie odbierze telefonu, dlatego trochę z tym poczekam.
-
A co z Luc... – Nina nie zdążyła dokończyć, ponieważ
usłyszała głośny dzwonek telefonu. Katy wstała i z wahaniem
sięgnęła po telefon, odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że to
numer domowy babci.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam, kochani! Na miły koniec dnia, a początek weekendu mam dla was nowy rozdział! Co prawda troszkę krótki (musicie mi wybaczyć, bo tygodniu rodzinnego wyjazdu, mój mężczyzna wreszcie do mnie wraca, więc muszę mu poświęcić trochę czasu :P). Mogę wam zdradzić, że jeśli sądziliście, że akcja sięgnęła zenitu... to jesteście w dużym błędzie! To dopiero początek. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia po weekendzie! XOXO
środa, 13 lipca 2016
"Crazy love" - rozdział 7
LUCAS
-
Katy... – odwróciłem się powoli w jej stronę. Z jej miny
odczytałem, że chciałaby się mylić, że chciałaby nigdy nie
otworzyć drzwi tej cholernej windy. Nie mija nawet minuta, a jej
oczy wypełniają się słonymi łzami. Robi krok w tył, a potem z
bolesnym jękiem, ucieka z powrotem do naszego apartamentu. Szybkim
ruchem podciągnąłem spodnie i klnąc, pobiegłem za nią, zupełnie
zapominając o blondynce, której nawet nie zapytałem o imię. Przez
lekkie szumienie w głowie, dotarłem dopiero, kiedy usłyszałem
trzask zamykanych drzwi jej pokoju. – Dziecino, to nie tak jak
myślisz. Otwórz drzwi i porozmawiaj ze mną.
-
Wynoś się stąd. – To pojedyncze zdanie, ociekało rozbrajającym
bólem.
-
Otwórz te pieprzone drzwi i porozmawiaj ze ze mną – warknąłem,
coraz bardziej sfrustrowany jej bólem, jednak ona wciąż mnie
ignorowała. – W porządku, jeśli nie otworzysz wyważę je.
Wiesz, że jestem do tego zdolny. Twój wybór.
-
Chcę żebyś zniknął w tej chwili – odpowiada, kiedy lekko
uchyla drzwi. Jej oczy są pełne łez, jednak usta wykrzywiają się
w obrzydzeniu. Furia zalała moje ciało.
-
Wiesz, że ja i mama od dawna mamy problemy. Przykro mi to mówić,
ale nie rozwiedliśmy się tylko dlatego, że źle by to wpłynęło
na naszą pozycję.
-
Kompletnie nie o to chodzi – warknęła i znów spróbowała
zamknąć drzwi. Jednak tym razem byłem szybszy i włożyłem nogę
w małą szparę. Jedno mocne pchnięcie później byłem w jej
pokoju. Zauważyłem, że odsunęła się na drugi koniec
pomieszczenia, aż zabrakło jej miejsca na ucieczkę.
-
Mama i ja nie jesteśmy razem już od dawna. Zostawiliśmy to tak jak
jest, bo tak jest dla nas wygodnie. Twoja matka już od dawna mnie
zdradza,tak więc nie czuję się zobowiązany do bycia wiernym –
kiedy to powiedziałem raptownie zbladła.
-
To chore – wypluła z siebie jadowite słowa. – Oboje jesteście
chorzy.
-
Nie tym tonem, moja droga. Ciągle jesteśmy twoimi rodzicami, choć
sytuacja jest skomplikowana..
-
Gówno prawda – przerwała mi. Otarła oczy wierzchem dłoni i
mocno zacisnęła zęby.
-
Co masz na myśli?
-
Nie jesteście moimi rodzicami. A ja nie jestem waszą córką –
padły ciche, zdecydowane słowa, a ja zamarłem w niedowierzaniu.
-
Coś ty powiedziała? – wycedziłem.
-
Słyszałeś! Nie jesteś moim ojcem! – tym razem krzyczała. –
Jesteś dla mnie nikim i żałuję, że kiedykolwiek cię spotkałam.
Żałuję, że wszedłeś do mojego sierocińca i skradłeś ostatnie
kawałki mojego roztrzaskanego serca!
-
Zamknij się – przerwałem jej, coraz bardziej przerażony i
wkurwiony jednocześnie. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
-
Żałuję, że mnie zauważyłeś, że mnie wybrałeś. – Podeszła
do mnie i dźgnęła w pierś. – Niedobrze mi na samą myśl o tym,
że kiedykolwiek myślałam o sobie, jako o twojej córce.
-
Zamknij się, Katy. Chcesz tego czy nie jestem twoim...
-
Nie mów tego! – warknęła. – Od dzisiaj jesteś dla mnie nikim
Lucasie Astorze.
-
W tej chwili wypluj te słowa! – Mocno potrząsnąłem nią za
ramiona. Nigdy nie przypuszczałem, że mogłaby to powiedzieć.
Wszyscy tylko nie ona.
-
Jak tylko znajdę pracę wyprowadzę się stąd i podpiszemy papiery
o zerwaniu adopcji – zadecydowała.
-
Chyba zwariowałaś. Nic takiego się nie stanie, jesteś moja! –
Wyplułem te słowa z furią. Zauważyłem, że gwałtownie wciągnęła
powietrze. Moje słowa na nią podziałały, ale nim mogłem nawet
pomyśleć o tym, że sytuacja zmienia się na lepsze, uderzyła mnie
w twarz. Bardzo mocno. Przez chwilę panowała grobowa cisza, a potem
z jej oczu zaczęły płynąć nowe łzy.
-
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zatrzymam się u Niny,
powiedz Jane, co chcesz. Choć nie sądzę, żeby zbytnio się
przejęła. Chciała tylko pieniędzy, cóż... Gratulacje. Właśnie
pozbywacie się kłopotu. – Mimo łez, jej głos był spokojny i
zimny. – Do babci pójdę sama.
-
To jeszcze nie koniec – powiedziałem, drżąc ze wściekłości.
Jednak nie byłem w stanie nic zrobić kiedy kierowała się w stronę
drzwi. Czułem się tak, jakbym był przygnieciony przez ciężki
głaz. Gdyby dusza mogła krwawić u moich stóp zebrałoby się
jezioro. Popatrzyłem w jej oczy, kiedy obróciła się po raz
ostatni.
-
Kiedy byłam mniejsza, pewnego razu przyszedł do nas wujek Alexander
– zaczęła i tym razem zauważyłem, że jest tak samo załamana
jak ja. – Nie widzieliście, że tam byłam. Nie chciałam wam
przeszkadzać, ale usłyszałam jak coś mu oznajmiłeś. Trzymałam
te słowa blisko siebie, jak największy skarb. Powiedziałeś mu
wtedy: nigdy nie pozwolę, żeby stała jej się krzywda, Alex.
Kiedy patrzę w te piękne, ale smutne oczy, mam ochotę zabić
każdego, kto choć ośmieli się spróbować ją skrzywdzić. Zawsze
będę przy niej stał, jako jej tarcza i już nigdy nie pozwolę by
uroniła chociażby jedną łzę. Taką przysięgę złożyłem sam
sobie, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Może tego nie wiesz,
ale w tamtej chwili, oddałam ci moje serce. Kompletnie. Jednak
okazało się, że tym, który skrzywdził mnie najmocniej... jesteś
ty.
-
Katy... – tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Nic
z tego nie rozumiałem.
Domyślałem się, że może nie być zadowolona z tego, że
zdradziłem Jane, ale nie spodziewałem się tak ostrej reakcji. Tu
musiało chodzić o coś więcej, jednak nie pojmowałem, o co, lecz
nie miał czasu o tym myśleć. Drzwi zamykały się za znikającą w
ciemnościach Katy. Mogłem za nią pobiec, siłą zmusić ją do
tego by ze mną została i wszystko mi wyjaśniła, jednak nie mogłem
się ruszyć. Prześladowały mnie jej ostatnie słowa „Jednak
okazało się, że tym, który skrzywdził mnie najmocniej... jesteś
ty”. Nic nie mogłem poradzić na to, że czułem się jakby
ktoś wyrwał mi serce z piersi, ponieważ nigdy nie chciałem
skrzywdzić swojej dziewczynki. Wściekły na siebie chwyciłem
pierwszą rzecz jaka nawinęła mi się pod ręce. Było to nasze
zdjęcie, z pierwszych urodzin, jakie świętowali razem. Wściekły
rzuciłem fotografię na ziemie i patrzyłem jak szklana ramka
rozbija się na dziesiątki kawałków. To samo zrobiłem z
pozostałymi szklanymi zdjęciami. Kiedy skończyłem, cały pokój
Katy był zdemolowany, a ja krwawiłem z płytkich rozcięć. Dzika
wściekłość ciągle buzowała w moim ciele. Zmusiłem się do
tego, żeby wyjść z jej pokoju i nie patrząc na późną porę
postanowiłem, że pojadę do Alexa. Wiedziałem, że przyjaciel
nigdy nie odmówi mi pomocy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ponownie! Na miłe zakończenie wieczoru mam dla was rozdział siódmy. Co prawda jest w nim dużo emocji oraz smutku, ale mam nadzieję. że będzie się wam przyjemnie czytało. Do zobaczenia niebawem. XOXO
poniedziałek, 11 lipca 2016
"Crazy love" - rozdział 6 (+18)
Mała uwaga: w rozdziale pojawiają się sceny erotyczne oraz wulgaryzmy.
LUCAS
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z góry przepraszam Monikę, za to że nie udało mi się napisać dodatkowego rozdziału, niestety przez małe zamieszanie, praktycznie w ogóle nie mam czasu. Z racji tego rozdział jest krótki, jednak chciałam dotrzymać słowa i dodać go na czas. Mam nadzieję, że gorąca atmosfera rozdziału wynagrodzi wam oczekiwanie. Do zobaczenia w środę. Miłego wieczoru, Zaczytani! XOXO
LUCAS
Tego
wieczoru oboje straciliśmy kontrolę, oboje daliśmy się ponieść
swoim pragnieniom. To dlatego nasze ręce co rusz się stykały.
Muskały się subtelnie, tylko po to by zaraz się odsunąć. Jednak
po chwili delikatnie splotłem palce z palcami Katy. W pierwszej
chwili wstrzymałem oddech, rozluźniłem się dopiero, kiedy
wyczułem, że Katy łagodnie kreśli kółka na mojej dłoni.
Zastanawiałem się, czy w jej głowie panuje taki sam zamęt jak w
mojej. Nie mogłem jednak udawać, że nie czuję się fantastycznie.
Czując tę drobną dłoń w swojej, czułem się szczęśliwszy niż
kiedykolwiek. Miałem świadomość tego, że pewne granice się
zatarły. Wiedziałem również, że cokolwiek się wydarzy, nigdy
nie będę żałował, jednak nie mogę posunąć się dalej.
Puściłem jej dłoń, gdy znaleźliśmy się przed drzwiami naszego
domu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zdążyło mi się nieco
rozjaśnić w głowie. Czułem, że jeśli wejdę z Katy do pustego
pomieszczenia, stracę panowanie. Nie mogłem do tego dopuścić,
dlatego postanowiłem, że zostanę w barze, póki całkiem nie
wytrzeźwieje.
-
Umyj się i idź spać, ja muszę jeszcze coś załatwić. Do
zobaczenia rano – rzuciłem ostro i odszedłem nim zdążyła
cokolwiek odpowiedzieć. Poszedłem prosto do baru, zamówiłem kawę
i usiadł w odległym kącie. Mimo późnej pory, bar był wypełniony
ludźmi, co przeszkadzało mi bardziej niż zwykle. Hałas i rozmowy,
nie pomagały mi w odzyskaniu kontroli. Wciąż miałem wielką
ochotę wrócić na górę i wziąć Katy w ramiona. Przed oczami
stanął mi obraz naszych ust, które prawie się dotykały.
-
To moja córka, to moja córka. Do jasnej cholery, to moja córka –
powtarzałem te słowa, jakby były jego mantrą.
-
Mówiłeś coś przystojniaku? – usłyszałem za sobą piskliwy
głos. Odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą szczupłą
blondynkę, która z pewnością przeszła kilka operacji. – Jeśli
brakuje ci towarzystwa, chętnie się dosiądę.
- Jeśli szukałbym towarzystwa to tylko w jednym celu – uprzedziłem ją bez zbędnych ceregieli.
- W porządku.
- Jeśli szukałbym towarzystwa to tylko w jednym celu – uprzedziłem ją bez zbędnych ceregieli.
- W porządku.
-
Więc chodź – powiedziałem i zaciągnąłem ją do windy. Zwykle
byłem cierpliwy, delikatniejszy, bardziej skupiony na przyjemności
swojej zdobyczny, jednak nie tym razem. Nie mogłem nawet czekać aż
dotrzemy w jakieś ustronne miejsce. Miałem nadzieję, że późna
pora zapewni nam wystarczającej prywatności. Skupiony na tym, aby
jak najszybciej pozbyć się Katy spod swojej skóry, nie zwracałem
uwagi na to, czy jest gotowa. Oparłem ją o tylną ścianę windy i
w jednym, płynnym ruchu wbiłem się w nowo poznaną blondynkę, aż
po nasadę swojego kutasa. Zapiszczała nieprzygotowana na tak nagłe
wtargnięcie. Jej głos był zupełnie inny niż głoś Katy, co
niemiłosiernie mnie wkurwiało. Musiałem zatkać jej usta dłonią.
Cała ta operacja, miała sprawić, że pozbędę się Katy ze swojej
głowy, działo się jednak zupełnie na odwrót. To jej twarzy
widziałem za każdym razem, gdy ładowałem penisa, w otchłań
najdelikatniejszych mięśni. Łudziłem się, że to minie.
Szybkimi, metodycznymi ruchami wbijałem się w jej ciało. Mimo
szorstkiego traktowania, musiało się jej podobać, ponieważ co
chwilę słyszałem jęki, zduszone przez moją rękę. Jednak ze mną
było inaczej. Nie czułem nic, a mój kutas pozostawał twardy tylko
dlatego, że w mojej głowie, wciąż widziałem obsydianowe włosy.
Te piękne obsydianowe włosy. Obca mi blondynka pokręciła lekko
głową. Widząc, że chce coś powiedzieć, nie pozwoliłem jej na
to i zwiększyłem tempo. Pierdoliłem ją dalej, aż
usłyszałem
dźwięk otwieranej windy. I w tej
jednej chwili mój
świat legł w gruzach.
-
Bardzo przepraszam – usłyszałem za sobą głos, zdecydowanie
trzeźwiej Katy. – Nie chciałam... Tato?!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z góry przepraszam Monikę, za to że nie udało mi się napisać dodatkowego rozdziału, niestety przez małe zamieszanie, praktycznie w ogóle nie mam czasu. Z racji tego rozdział jest krótki, jednak chciałam dotrzymać słowa i dodać go na czas. Mam nadzieję, że gorąca atmosfera rozdziału wynagrodzi wam oczekiwanie. Do zobaczenia w środę. Miłego wieczoru, Zaczytani! XOXO
piątek, 8 lipca 2016
"Crazy love" - rozdział 5
KATY
- Czy to był dziadek taty? –
zapytałam.
- Tak, to był Ben. I uwierz mi
wpatrywałam się w jego oczy z taką samą intensywnością, z jaką on patrzył w
moje. Przez długą chwilę oboje patrzyliśmy się na siebie bez słowa. A potem usłyszałam:
„Wiem, że to zabrzmi niedorzecznie, ale czuję się jakby potrąciła mnie
lokomotywa. W mojej rodzinie mówi się, że takie wrażenie na mężczyźnie może
zrobić tylko kobieta jego życia.”
- Och... – szepnęłam. – To piękne.
- Dziadek wiedział jak postępować z
kobietami – skomentował tata.
- Pomyślałam o tym samy, oczywiście
zaraz po tym pomyślałam także, że to upiornie dziwne. – Wszyscy troje
wybuchliśmy śmiechem. – Jednak od tamtej chwili byłam jego tak jak on był mój.
Wiedzieliśmy, że chcemy być razem i, że nic ani nikt nie zdoła nas powstrzymać.
Okazało się jednak, że Ben pochodzi z równie dobrze sytuowanej rodziny jak
moja, więc nasi rodzice nie robiły wielkiego problemu. Dla nas nie miało to
znaczenia, wyszłabym za niego nawet jeśli nie miałby grosza przy duszy, a on
wolałby spędzić ubogie życie, byleby było to życie spędzone ze mną. Byliśmy w
sobie zakochani, Katy. I to szaleńcza, miłość pochłonęła nas oboje. Pobraliśmy
się dosyć szybko, a jedyne, co chcieliśmy od rodziców, to właśnie ten obraz. Chcieliśmy
by był z nami, ponieważ to on nas połączył. Spędziłam z moim mężem
najcudowniejsze lata w moim życiu. Dziesięć lat po ślubie, urodziłam matkę
Lucasa i staliśmy się jeszcze szczęśliwsi, chociaż nie wiem jak to możliwe.
Rachel była naszym oczkiem w głowie, a kiedy dowiedzieliśmy się, że jest w
ciąży, byliśmy zachwyceni. Resztę historii już znasz, kochanie. Ben zginął w
wypadku samochodowym. A ja zabrałam ze sobą nasz obraz i przeprowadziłam się
tutaj, żeby być bliżej mojego wnuka, którego Ben pokochał całym sercem.
- Babciu...– mocniej ścisnęłam rękę
staruszki, widząc, że po jej policzku płyną słone łzy.
- Nie musisz mi współczuć, dziecinko.
Spędziłam z moim mężem wiele pięknych lat. Byliśmy szaleni, namiętni i
zatraceni w sobie. Dlatego nie żałuję, nawet jeśli teraz cierpię. Ben skradł
moje serce i to najlepsza rzecz jaka przytrafiła mi się w życiu. Taka miłość
zdarza się tylko raz, nie wybieramy tego, Katy. Musisz o tym pamiętać i dać jej
szansę, kiedy zapuka do twoich drzwi – powiedziała a w jej oczach majaczył
dziwny błysk.
- Dobrze, babciu – odpowiedziałam i
przytuliłam się do do niej mocno. Miałam dziwne wrażenie, że babcia wie, co
dzieje się teraz w mojej głowie i sercu. – Kocham cię. Przestań płakać.
- Moja dziecinka – lekko pocałowała
mnie w czoło. – Masz rację, koniec tych smutków. Zabierajmy się za jedzenie i
gry.
- Zacznijcie beze mnie. Muszę
zadzwonić do Jane – powiedział tata i ruszył w kierunku łazienki.
- Lucas jest dzisiaj dziwnie cichy,
stało się coś?
- Raczej nie – powiedziałam po chwili
wahania, nie chciałam wspominać o naszej kłótni. – Może jest zmęczony.
- Może – odpowiedziała, po czym
zaczęła rozkładać grę. Po krótkiej chwili obie usłyszałyśmy przekleństwa taty.
- Coś się stało? – zapytała Katy,
kiedy wrócił do pokoju.
- Mama nie da rady przyjść,
przedłużyło się jej spotkanie – wydukał wciąż wściekły.
- Och, w porządku. Przeczuwałam, że
tak będzie.
- Dziecinko... – zaczęła babcia.
- Wszystko dobrze. Naprawdę, cieszę
się, że możemy być razem – powiedziałam, aby ich uspokoić. W rzeczywistości
było mi przykro, jednak już dawno pogodziłam się z tym, że matka nigdy mnie nie
pokocha. – Zacznijmy grę! Od ostatniego czasu przeczytałam masę książek, a to
oznacza, że poznałam wiele trudnych słów, a to oznacza, że nie macie ze mną
szans!
- Jak zwykle rządna krwi – powiedział
tata ze śmiechem. – Jednak nie zamierzam łatwo sprzedać skóry, zaczynajmy.
- Dawaj, tatuśku. – Na moje usta
wpełzł diabelski uśmiech.
*
Bawiliśmy się świetnie, nawet nie
zauważyłam jak szybko minął mi czas. Jednak byłam zrelaksowana i zadowolona,
wszystkie czarne myśli zniknęły z mojej głowy, przynajmniej na kilka chwil.
Skończyliśmy wcześniej niż zazwyczaj, ponieważ babcia Mery nazajutrz miała
jechać do Paryża, by odwiedzić swoją serdeczną przyjaciółkę. Jako, że świętowaliśmy
moje dziewiętnaste urodziny z szampanem, byłam lekko pijana, dlatego
postanowiliśmy, że tym razem przejdziemy się do domu. Miałam nadzieję, że
spacer mi pomoże.
- Lu... Tato – miałam nadzieje, że nie
zauważył tej wpadki.
- Tak? – zapytał roztargniony, a ja
odetchnęła z ulgą.
- Pamiętasz nasz ulubiony film?
- Masz na myśli twój ulubiony film,
który każesz mi oglądać przynajmniej cztery razy w roku?
- Tak, właśnie ten – zaśmiałam się.
- Wirujący seks, jak mógłbym zapomnieć
– wzdycha.
- Chciałabym tak tańczyć.
- Przecież Baby na początku ruszała
się jak deska.
- Dlatego chciałabym tańczyć jak
Johnny – tym razem oboje śmieliśmy się, aż do utraty tchu.
- Muszę przyznać, że jesteś do niego
bardzo podobna.
- Czy ty właśnie porównałeś mnie do mężczyzny?
- A owszem.
- Odwołaj to – przysunęłam się do
niego i powiedziałam ostro, jednak wciąż się uśmiechałam.
- Nie mam zamiaru – odpowiedział i
zmniejszył już i tak ograniczoną przestrzeń między nami.
- Wybaczę ci, tylko dlatego, że jesteś
pijany.
- Ależ jesteś łaskawa – prychnął i
zmierzwił mi włosy.
- Przestań niszczyć moją fryzurę!
- Twoje włosy wyglądają doskonale w
każdej odsłonie. – Nawinął sobie pasmo moich włosów na palec. Wstrząsnął mną
przyjemny dreszcz. Mimowolnie wstrzymałam oddech.
- Nie są doskonałe – szepnęłam.
- Wszystko w tobie jest idealne –
odpowiedział jeszcze ciszej i spojrzał na mnie. Tym razem poczułam skurcz w
dole brzucha. Spojrzenie Lucasa było pełne pasji, pełne... czegoś. Sama nie
byłam pewna czego. Moje oczy skierowały się najego usta, dzieliło nas tylko
kilka centymetrów.
- Spróbujmy – powiedział ochrypniętym
głosem.
- Czego?
- Zatańczyć tak jak oni.
- Co takiego? – mimo napiętej
sytuacji, zaśmiałam się.
- Zatańczmy finałowy taniec.
- Jesteś jeszcze bardziej pijany niż
sądziłam. – Pokręciłam głową w niedowierzaniu. – Nie mamy muzyki i nie umiemy
tańczyć.
- Poradzimy sobie.
- A co z ludźmi?
- Ulice są puste, wszyscy są na
przyjęciach i imprezach – zauważył.
- Jesteś szalony.
- To prawda, pytanie czy będziesz
szaleć razem ze mną?
- Już oszalałam. – Westchnęłam i dałam
się zaciągnąć w stronę pustego parku.
- Dobrze, że założyłaś trampki –
powiedział, kiedy już dotarliśmy do wilgotnej trawy.
- Dlaczego?
- Dlatego – odpowiedział i zaczął mną
obracać na wszystkie strony. Oboje śmieliśmy się do rozpuku. Wykonywaliśmy
najróżniejsze figury, które miały niewiele wspólnego z tańcem.
- Powinniśmy już wracać – wyspałam po
kilku minutach.
- Masz rację, ale najpierw musimy
wykonać finałowy skok, to jedyne, co w tej chwili pamiętam – uśmiechnął się
szeroko.
- Nie ma mowy. Nie zrobimy tego!
- Zrobimy.
- Jestem ciężka, upuścisz mnie, albo
coś sobie połamiesz – próbowałam go przekonać.
- Katy... zaufaj mi.
- Ale... – nie miałam siły dłużej
protestować, jego oczy wypełnione były wesołymi iskrami. – Jeżeli coś mi się
stanie, to zmuszę cię do oglądania Pamiętnika przez cały tydzień!
- W takim razie będę się miał na
baczności, a teraz weź rozbieg.
- Zwariowałam – powiedziałam bardziej
do siebie, ale zrobiłam tak jak mi powiedział. Odeszłam kawałek dalej i
pozwoliłam by nogi mnie poniosły. Biegłam szybko, lekko się chwiejąc. Kiedy
była kawałek od niego, mocno odbiłam się nogami od ziemi. Lucas mimo całej
swojej siły, nie mógł dobrze mnie złapać. W głowie mu szumiało, a nogi lekko
drżały. Wiedziałam to. Dlatego, gdy opadłam na niego z całą siłą, zachwiał się
i upadł na ziemię, pociągając mnie na siebie. Postronny świadek, zapewne
śmiałby się do łez, jednak mi nie było do śmiechu. – Mówiłam, że tak będzie!
- Nie przypominam sobie – wybełkotał.
- Jesteś urżnięty w trupa. – Zaśmiałam
się, chociaż ciągle byłam zdenerwowana. – Pierwszy raz widzę cię takiego.
- Nie chciałabyś widzieć mnie, kiedy
byłem w twoim wieku. Teraz jestem już stary.
- Nie jesteś stary – prychnęłam. –
Wszystkie moje koleżanki chciałyby zaciągnąć cię do łóżka.
- Doprawdy? – zapytał i znów zaczął
się we mnie wpatrywać swoimi magnetycznymi oczami. Powietrze między nami
zgęstniało. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moja dolna część
ciała jest przyciśnięta do jego stalowych mięśni.
- Powinniśmy wstać... – powiedziałam
drżącym głosem.
- Powinniśmy – jego prawa ręka otarła
się o moje plecy, a lewą pogładził moją twarz. Wrażenie było niesamowite. Od
jednego dotyku na całym ciele miałam gęsią skórkę, a z moich ust wyrwało się
sapnięcie. Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu, aż nie poczuliśmy zimnego
deszczu na skórze.
- Teraz to już na pewno musimy wstać –
udało mi się powiedzieć. Zdecydowanym ruchem podniosłam się i odsunęłam na
kilka kroków. W mojej głowie panował zamęt. Nie wiedziałam, co miałam sądzić o
sposobie w jaki patrzył na mnie Lucas, ale tłumaczyłam to sobie ilością
alkoholu jaką w siebie wlaliśmy. Wracaliśmy w milczeniu, oboje nie mogliśmy
znaleźć odpowiednich słów. Deszcz lał nieprzerwanie, a przez śliską
powierzchnię co chwilę się ślizgałam. Prawie bym upadła, gdyby nie silna
ręka Lucasa. Mimo oświetlenia, noc była bardzo ciemna, ledwo widziałam twarz
mojego opiekuna. Zobaczyłam jedynie, że jego usta rozciągają się w ostrożnym
uśmiechu. Kiedy już pomógł mi odzyskać równowagę, szliśmy blisko siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak obiecałam, rozdział się pojawił. Być może w weekend pojawi się mały rozdział bonusowy (specjalnie dla Moniki), ale nie obiecuję! Mam nadzieje, że będzie wam się miło czytało. Miłego dnia! XOXO
czwartek, 7 lipca 2016
"Crazy love" - rozdział 4
LUCAS
Rozmawiałem przez telefon, kiedy
znajome auto zajechało pod krawężnik. Dobrze wiedziałem, że samochód należy do
córki Stevensów. Lubiłem tę dziewczynę, głównie dlatego, że moja córka ją
uwielbiała. Byłem zadowolony, że Katy jest na czas, ale nie byłem zdziwiony.
Moja dziewczynka zawsze była punktualna. Przekazywałem właśnie ostatnie
informacje swojemu pracownikowi, kiedy na chodniku pojawiła się goła noga
odziana w niebotycznie wysokie szpilki. Mój oddech stał się urwany, a
niewypowiedziane zdanie zamarło na ustach. Z limuzyny wyszła moja córka, ale
wcale nie wyglądała jak Katy, którą znałem. Każdy mięsień w moim ciele był
świadomy tego jak seksownie wyglądała. Każda jasna myśl, uciekła mi z głowy.
Widziałem tylko Katy i jej krótką sukienkę. Popatrzyłem na jej smukłe nogi,
muśnięte słońcem. Boże wszechmogący, co to za nogi. Oczami wyobraźni widziałem
jak oplata nimi moje biodra, kiedy ja zatracałbym się w szaleńczym rytmie
pchnięć. Dokładnie minutę później otrząsnąłem się.
- Muszę kończyć – powiedziałem do
telefonu. Zaraz potem podszedłem do Katy. – Co. Ty. Do. Cholery. Masz. Na.
Sobie?!
- Są moje urodziny – odpowiedziała. –
Chciałam wyglądać ładnie.
- Chciałaś wyglądać... chwileczkę. Czy
ja czuję alkohol?!
- Wypiłam tylko jednego drinka.
- Jesteś za młoda, nawet na tego
jednego! – wiedziałem, że krzyczę, ale byłem zbyt wzburzony by panować nad
sobą.
- Chciałam się zabawić, poznać
kogoś...
- Co takiego?! – tym razem wrzasnąłem
jeszcze głośniej i szarpnąłem ją za łokieć.
- Tato...
- Czy ktoś cię dotknął? Czy, któryś z
nich położył na tobie swoje wstrętne łapy?
- Co... co takiego? – szepnęła zdezorientowana.
- Odpowiedz na moje cholerne pytanie!
– niemal zwariowałem, a furia zalewała moje ciało.
- Nie! Do niczego nie doszło! Wyszłam
w ostatniej chwili.
- To dobrze – powiedziałem. Wmawiałem
sobie, że każdy ojciec na moim miejscu postąpiłby tak samo. Jednak prawda była
taka, że nie miałem pojęcia, co bym zrobił, gdyby ktoś faktycznie dotknął mojej
Katy. – W tej chwili do domu. Przebierz się, masz pięć minut. Już i tak
jesteśmy spóźnieni.
- Ale...
- Natychmiast!
- Dobrze idę! – warknęła, ona też była
wściekła. Wiedziałem to. Wiedziałem także, że przyjdzie mi zapłacić za to, że patrzę na nią w ten sposób. Nie było już dziewięcioletniej córeczki. Była tylko
Katy. Kobieta, której pragnę.
*
KATY
Byłam wściekła. Na siebie, na ojca, na
Ninę. Na wszystko. Marzyłam by ten dzień już się skończył. Najbardziej
przerażała mnie fala gorąca, którą czułam. Mimo swojej złości, nie mogłam temu
zaprzeczyć, byłam podniecona. Wściekłość Lucasa nie zadziałała odrzucająco,
wręcz przeciwnie. Myślałam o seksie. Chciałam uprawiać seks z własnym ojcem.
Łzy obrzydzenia napłynęły mi do oczu.
- Dlaczego? – mój szept ociekał
rozpaczą. Wzięłam się w garść, nie miałam czasu na załamanie. Musiałam udawać,
że ze mną w porządku. W innym wypadku zarówno babcia jak i ojciec, dwie
najważniejsze osoby w moim życiu, spostrzegą, że coś jest nie tak. Dostrzegą,
że jestem wstrętna.
Dokładnie pięć minut później, ubrana w
obcisły różowy sweterek i czarne rurki, wsiadłam do auta. Chciałam przeprosić
swojego ojca po raz kolejny, jednak widząc zaciśniętą szczękę i złość w oczach,
odpuściłam. W milczeniu jechaliśmy do apartamentu babci, jednak to nie była
przyjemna cisza do jakiej przywykłam. Moje ręce lekko drżały, a do oczu znów
napłynęły łzy. Tata musiał to zauważyć, ponieważ wyraz jego twarzy nieco
złagodniał.
- Nie płacz – padły ciche słowa. Jego
głos sprawił, że rozkleiłam się jeszcze bardziej. Tęskniłam za czasami, gdy
mogła bezpiecznie wtulić się w jego ramiona.
- Przepraszam – załkałam. Wiedziałam,
że nie zdawał sobie sprawy, iż przepraszam go za swoje pragnienie.
- Już w porządku... tylko przestań
płakać – jednym ruchem zgarnął mnie w swoje silne ramiona. Moje serce waliło
jak dzwon. Męski zapach jego ciała dotarł do mojego nosa. Wiedziałam, że to co
czuje jest złe, jednak nie miałam siły, aby odepchnąć jego uścisk. Pozwoliłam,
żeby trzymał mnie dopóki nie dojechaliśmy na miejsce. Wizyty u babci zawsze
działały na mnie kojąco. Wiedziałam, że babcia Mery bezwarunkowo mnie kocha, że
zrobi wszystko dla swojej wnuczki, dlatego mimo całej sytuacji na moje wargi
wypłynął lekki uśmiech. Jadać w windą na samą górę czułam się już trochę
lepiej. Moja babunia czekała na nas już w progu.
- Witaj babciu – szepnęłam
jednocześnie wtulając się w jej ramiona.
- Witaj, skarbie! Moja piękna
dziewczynka kończy dzisiaj dziewiętnaście lat... – zaczęła.
- Nie tylko nie to, przerabiałam to
już z tatą, babciu!
- Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo
cię kocham – Zrobiła niewinną minę, po czym wybuchła głośnym śmiechem. Wszyscy
wiedzieliśmy, że chciała się rozczulić o wiele bardziej. – Nie martw się,
dziecinko. Zaplanowałam na dzisiaj pizze, ciasto, scrabble i naszą czwórkę.
- Naprawdę?
- Oczywiście, twój ociec powiedział,
że pewnie to najbardziej ci się spodoba.
- Och, dobrze mnie zna –
odpowiedziałam ze śmiechem.
- To oczywiste, jest twoim ojcem.
Jednak musisz wiedzieć, że nic nie powstrzymałoby mnie przed kupieniem ci
prezentu.
- Babciu wiemy, że nawet Coco nie
zdoła cię odwieść od kupowania prezentów – rzuciłam ze śmiechem. Chanel była
dla babci jak mentorka, więc jeśli ona nie miała na nią wpływu, to nikt nie
miał.
- Coco byłaby po mojej stronie –
mruknęła babcia i ciągnąc mnie za rękę, ruszyła w kierunku dużego salonu. Jak
zwykle mój wzrok powędrował do wielkiego obrazu, który wisiał na środkowej
ściany. „Pocałunek” autorstwa Gustava Klimta. Oczywiście tylko kopia, ponieważ
oryginał znajdował się w Belwederze. Mimo wszystko dzieło to było dumą babci.
- Dlaczego tak bardzo lubisz ten
obraz, babciu?
- Nigdy wcześniej mnie o to nie
pytałaś, chociaż zawsze wpatrywałaś się w ten obraz jak zaklęta – roześmiała
się.
- Chyba dorastam – odpowiedziałam z
wyszczerzonymi zębami.
- Oczywiście, wyrastasz na piękną i
wspaniałą kobietę. A teraz siadaj na sofie i daj się porwać mojej opowieści.
Lucas, ty też siadaj, zamiast stać w progu z tą swoją marsową miną.
- Tak jest – odpowiedzieliśmy
równocześnie. Babcia potrafiła być straszna, kiedy chciała.
- Martha, bądź tak miła i przynieś
tutaj wszystko. I nie zapomnij o szampanie – zawołała. Tym razem Mery
skierowała swoje słowa do służącej.
- Oczywiście – ledwo udało nam się
usłyszeć cichą odpowiedź.
- A więc, jeśli chodzi o obraz –
przerwała, by ponownie chwycić mnie za rękę. – To stara historia.
- Opowiesz mi ją teraz?
- Babciu, nie jestem pewien, czy to
odpowiedni czas – wtrącił się tata.
- Przecież jest już dorosła, Lucasie.
Może posłuchać o wielkich namiętnościach swojej babci.
- O wielkich namiętnościach? –
roześmiałam się. – Teraz to już na pewno muszę usłyszeć tę historię.
- Oczywiście, że tak. Od czego
zaczniemy? Już wiem. Kiedy byłam kilka lat starsza od ciebie, pojechałam z
rodzicami do Wiednia. Musieli przybyć na spotkanie ze sponsorami. Nie
specjalnie cieszyłam się na ten wyjazd, ale dałam się przekonać, ponieważ
bardzo chciałam zwiedzić Belweder.
- Już wtedy kochałaś sztukę? -
przerwałam jej.
- Tak, dziecinko. Uwielbiałam sztukę
odkąd skończyłam szesnaście lat.
- Chciałabym cię widzieć w tamtych
czasach – rozmarzyłam się. – Ale teraz wracaj do opowieści, babciu. Obiecuję,
że już ci nie przerwę.
- W porządku. Na czym to
ja skończyłam? Ach, tak Belweder. Tak więc, drugiego dnia udało mi się ubłagać
rodziców by puścili mnie samą. Oczywiście byłam pod wrażeniem, ogromny budynek,
piękne ogrody... to było coś nadzwyczajnego! Cieszyłam się jak dziecko.
Wszystko obejrzałam dokładnie. Po kilku godzinach zmęczyłam się ciągłym
chodzeniem, więc przystanęłam na dłużej przy jednym z obrazów. Jak pewnie się
domyślasz był to właśnie słynny „Pocałunek”. Chłonęłam swoimi oczami każdy
skrawek obrazu, nie pamiętam nawet ile tak stałam i patrzyłam na dzieło Klimta,
aż nie zobaczyłam , że ktoś przystanął obok mnie. Zaciekawiona odwróciłam głowę
w kierunku mojego towarzysza i dosłownie zamarłam. Możesz mi wierzyć lub nie
Katy, ale wpatrywałam się w najpiękniejsze błękitne oczy jakie kiedykolwiek
widziałam – przerwała na chwilę by spojrzeć na mnie. Rozumiałam ją doskonale,
ponieważ teraz sama znajdowałam się pod wpływem takich oczu. Oczu, które w tej
chwili przewiercały mnie na wylot. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie, kochani! Wybaczcie, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale nie miałam takiej możliwości. Rozdział pojawia się dzisiaj, ale za to piątkowy będzie według planu! Mam nadzieję, że więcej nie będę miała takich problemów. Miłego czytania! XOXO
poniedziałek, 4 lipca 2016
"Crazy love" - rozdział 3
LUCAS
Właśnie skończyłem podpisywać kolejny kontrakt wart miliony. Po spotkaniu w moim burze
został już tylko mój najlepszy przyjaciel i zarazem wspólnik, Alexander
Lighton.
- Stary, co ty zrobisz z tą całą kasą?
- Nigdy nie wiesz na co mogą się
przydać pieniądze. Pamiętaj, że w dzisiejszych czasach tylko pieniądz ma jakąś
wartość. Poza tym trzydzieści procent tej forsy, jest twoje.
- Cholerna racja, jak dobrze, że wtedy
niemal mnie potrąciłeś – Alex był moim jednym przyjacielem w tym parszywym
świecie elit i uwielbiałem go niemal tak samo jak on mnie. Poza tym znał się na
swojej robocie.
- Zwariowałeś – powiedziałem, ale mimo
tego się roześmiałem. Jednak już po chwili nie było mi do śmiechu. Przez połowę
spotkania myślałem tylko o delikatnych, czarnych włosach. Moja ręką wciąż
drżała po tym jak dotknąłem karku Katy. Jeszcze nigdy nie reagowałem tak na
żadną kobietę. Do cholery. Przecież ona nie jest kobietą, to moja córka.
Byłem tak sfrustrowany, że miałem ochotę w coś uderzyć. Czułem się jak
najgorszy łajdak na świecie. Nie obchodziło mnie to, że zdradzałem w myślach
swoją żonę. Uczucie między nami już dawno wygasło. Kilka razy próbowałem to
naprawić, Jane kiedyś była dla mnie wszystkim, jednak jej odpowiadał taki a nie
inny stan rzeczy. Po kilku latach zrozumiałem, że byłem dla niej tylko
dodatkiem. Jednak nie miałem nic przeciwko, tak było wygodnie. Poza tym
chciałem prawdziwego domu dla swojej córki. Dla tej samej, o której myśląc
miałem erekcję. Nie zawsze tak było. Nie dostrzegałem jej kobiecości, dopóki
nie stała się pełnoletnia. Najwidoczniej nie byłem największym draniem we
wszechświecie. Byłem tylko największym dupkiem na tej planecie. W dniu jej
osiemnastych urodzin poczułem to pierwszy raz. Już od dawna wiedziałem, że moja
adoptowana córka będzie piękna. Byłem dumny z tego powodu, aż do chwili kiedy
zobaczyłem ją owiniętą jedynie w ręcznik. Jak bywało w naszym środowisku,
osiemnaste urodziny obchodziło się z wielką pompą. Goście bawili się do później
nocy, a Katy dzielnie wytrwała do samego końca. Po pożegnaniu gości, wynajęta
służba sprzątała salon, a my udaliśmy się na piętro. Moja żona zasnęła niemal
od razu, jednak ja byłem bardzo ożywiony. Kiedy usłyszałem, że na dole wszystko
się już uspokoiło poszedłem do kuchni, aby napić się wody i wtedy ją
zobaczyłem. Stała w pół mroku, owinięta jedynie w puchaty ręcznik, który ledwo
sięgał jej do połowy ud. Jej mokre włosy skręcały się w burzę loków. W
pierwszej chwili pomyślałem, że chciałbym zanurzyć w nich rękę. W następnej
oczyma wyobraźni widziałem jak podchodzę do niej od tyłu i zsuwam z jej pysznie
zaokrąglonego ciała ręcznik. Niemal czułem dotyk jej skóry. Moje ręce wręcz
świerzbiły, tak bardzo chciałem jej dotknąć. Minutę później byłem z powrotem w
swojej sypialni. Zmieszany udałem się pod prysznic. Próbowałem sobie wmówić, że
przemawia przez mnie alkohol. Była moją córką. Kochałem ją, ale nie tego
rodzaju miłością. Nigdy wcześniej nie spojrzałem na nią jak na kobietę. Aż do
tamtej chwili. Obraz jej ciała prześladował mnie, do tego stopnia, że niemal
boleśnie skręcałem się z pożądania. Moja erekcja była tak silna, że musiałem
sobie ulżyć. Nie miałem wyboru. Kiedy to robiłem, starałem się nie myśleć o
Katy, ale poległem. Miałem wrażenie, że mój wytrysk będzie trwał co najmniej
godzinę. Po wszystkim, kiedy wyszedłem spod prysznica, nie mogłem spojrzeć w
lustro. Czym prędzej zwymiotowałem wszystkim, co miałem tego dnia w żołądku.
Jednak obrzydzenie do samego siebie, zostało ze mną aż do dzisiejszego dnia.
- Luc? Chłopie znów odpłynąłeś –
powiedział mój przyjaciel, kiedy już zyskał pewność, że ma moją niepodzielną
uwagę.
- Nic nie mogę na to poradzić, Alex.
Naprawdę, staram się jak mogę... ale ciągle o niej myślę – odpowiedziałem
zrezygnowany. Wiedziałem, że mogę polegać na swoim przyjacielu. Oprócz Katy,
Alex był jedyną osobą, którą obdarzyłem pełnym zaufaniem.
- Lucas...
- Wiem, wiem, że to jest złe. Do
cholery, ona jest moją córką – w złości, walnąłem w stół tak mocno, że
wszystkie szklanki z alkoholem zadrżały.
- Znasz moją opinię. Do dlatego, że
nie układa ci się z Jane. Powinieneś w końcu puknąć jakąś panienkę.
- Myślisz, że o tym nie pomyślałem?
Próbowałem z Jane, od czasu do czasu jest chętna do zabawy. Nie pomogło.
Próbowałem z modelkami, tancerkami. Nie pomogło. Nic nie pomaga, mogę myśleć
tylko o niej.
- Jest bardzo piękna i młoda, każdy
chciałby jej posmakować..
- Zamknij pieprzoną gębę, Alex –
musiałem użyć całej siły woli, żeby nie przyłożyć przyjacielowi. Jego słowa mocno mnie poruszyły.
- Spokojnie, chłopie. Stwierdzam
jedynie fakt, twoje zachowanie jest normalne.
- Normalne?! Ona jest moją córką. Jest
rodziną! - wykrzyknąłem.
- Ona nie jest twoją prawdziwą córką.
To nie jest krew z twojej krwi – padły ciche słowa.
- To nie ma znaczenia, wychowują ją od
dziesięciu lat. Ona nosi moje nazwisko. Do diabła, tuliłem ją do snu, kiedy
miała koszmary.
- Wiem. To przesrana sprawa, Luc. Co
zamierzasz robić?
- Nie mam pojęcia, ale nigdy jej nie
dotknę. To nie podlega dyskusji.
- Oszalejesz. Niedługo znienawidzisz
siebie, albo ją.
- Nie mógłbym jej nienawidzić. Ona
jest niewinna, doskonała. To ja jestem problemem.
- Może powinieneś na trochę wyjechać?
Mam już gotową rezerwację, weź mój bilet i poleć do
Austin zamiast mnie.
- Może masz rację. Chyba tak zrobię,
ale najpierw muszę się upewnić, że nie będę potrzebny w domu.
- Ma się rozumieć.
*
Kilka
godzin później
KATY
- Nina, nie jestem przekonana. To
kiepski pomysł.
- To zajebisty pomysł.
- Wyglądam jak ladacznica – Nina
przewróciła oczami.
- Kochana, mamy dwudziesty pierwszy
wiek, nasi rodzice to jedni z najbogatszych ludzi na Manhattanie, a ty jesteś
cholernie ładna. Możesz wyglądać tak jak chcesz.
- Dalej nie jestem przekonana – po
chwili usłyszałam ciężkie westchnięcie.
- Chcesz znaleźć faceta, prawda?
- Prawda.
- Więc skończ jęczeć.
- Niech ci będzie – powiedziałam, żeby
zadowolić swoją przyjaciółkę. Prawda była jednak taka, że nie czułam się dobrze
w tym stroju. Miałam wrażenie, że czarna koronkowa
sukienka, która ledwo zakrywała mój tyłek, a za to dokładnie opinała piersi,
robiła ze mnie kogoś zupełnie obcego. Ponadto makijaż, niemal tak ciemny jak
moje włosy, oraz szpilki wiązane tasiemką z materiału, dopełniały ten nieznany
dla mnie obraz. Lucas by tego nie pochwalił. Wzdrygnęłam się. To
nie jest Lucas, to tata... jak mogłam przegapić chwilkę, w której zaczęłam o
nim myśleć zupełnie inaczej?
- Wszystko okej?
- Oczywiście, chodźmy się zabawić –
odpowiedziałam z jeszcze większą determinacją.
- I to rozumiem – przybiłyśmy sobie
piątkę. Po kilkunastu minutowej podróży dotarłyśmy do prywatnego klubu. Cris i
Jake Scottowie, przystojni bliźniacy, którzy mieli wredny charakter, ale dla
swoich przyjaciół byli w stanie oddać bardzo wiele, wiedzieli jak zorganizować
porządną imprezę. Dotarłyśmy po czasie, przez co każdy zauważył nasze
przybycie. Nie spodobały mi się pożądliwie spojrzenia, które wędrowały w moją
stronę, ale za wszelką cenę musiałam pozbyć wstydliwych uczuć do pewnego
mężczyzny.
- Pamiętaj, że muszę być u ciebie o
dziewiętnastej.
- Dlaczego tak szybko? – wyjęczała.
- Nina, przecież wiesz, że mam
rodzinną kolację. Muszę jeszcze zdążyć się przebrać.
- Rozumiem. Dam ci znać, a teraz leć.
Zabaw się.
- Jasne – westchnęłam znużona.
Zadecydowałam, że wypiję jednego drinka, aby chociaż trochę się rozluźnić. Przy
barze natknęła się na Caleba, starszego o dwa lata, kuzyna bliźniaków.
- Wow, mała wyglądasz wystrzałowo.
- Dzięki – odpowiedziałam i starała
się uśmiechnąć.
- Chcesz zrobić na kimś wrażenie?
- Może.
- Proszę powiedz mi, że jestem tym cholernym
farciarzem – zaśmiałam się. Facet był zabawny, więc miałam nadzieje, że moje
flirtowanie nie wyjdzie beznadziejnie.
- Nie wiem, czy zasłużyłeś. Byłeś
grzeczny?
- Nie – odpowiedział przekornie.
- To dobrze – tym razem to on się
zaśmiał.
- Pójdziemy na taras? Będziemy mogli
spokojnie porozmawiać.
- Czemu nie? – idąc za Calebem, czułam
się mocno zestresowana, jednak obiecałam sobie, że się postaram. Nie było źle,
Caleb był przystojnym facetem, dokładnie w moim typie. Przynajmniej do chwili,
gdy moim typem stał się mój własny ojciec. Mimo wszystko dobrze mi się
rozmawiało. Drink skutecznie mnie rozluźnił. Nie miałam przy sobie telefonu,
więc nie wiedziałam ile minęło czasu, jednak w tej chwili byłam bardziej
skupiona na ustach Caleba, które były niebezpiecznie blisko moich. W momencie,
kiedy już miał mnie dotknąć na taras wpadła Nina.
- Nie chce wam przeszkadzać
gołąbeczki, ale jest dziesięć po siódmej.
- Co takiego?! Mój tata mnie zabije,
jeśli się spóźnię. Wybacz, ale muszę już iść – sekundę później biegłam w stronę
wyjścia. Prywatny szofer Niny pędził najszybciej jak mógł, jednak nie było
mowy, bym zdążyła się przebrać. Sama nie wiedziałam, co bardziej zdenerwuje
mojego ojca. Zdecydowałam, że stawię mu czoła w tym nieprzyzwoitym stroju.
Miałam nadzieje, że nie będzie na mnie wściekły. W końcu to moje urodziny.
Ośmielona drinkiem podjechałam pod dom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam w to miłe poniedziałkowe popołudnie! Jak widzicie rozdział trzeci jest gotowy. :)
Postanowiłam, że posty będę dodawać systematycznie, czyli w każdy: PONIEDZIAŁEK, ŚRODĘ, PIĄTEK. Mam nadzieje, że się mną nie zmęczycie. To powiadanie skończę na pewno. Wtedy zobaczymy, co będzie dalej. Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenia w środę. XOXO
Postanowiłam, że posty będę dodawać systematycznie, czyli w każdy: PONIEDZIAŁEK, ŚRODĘ, PIĄTEK. Mam nadzieje, że się mną nie zmęczycie. To powiadanie skończę na pewno. Wtedy zobaczymy, co będzie dalej. Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenia w środę. XOXO
Subskrybuj:
Posty (Atom)